Fabian
Następnego dnia rano, po całym dniu
niańczenia Pencheva pojechałem do Krakowa. Zadzowniłem wcześniej
do taty nieudolnie tłumacząc dlaczego muszę denerwować moja
kochaną rodzicielkę i zawitać dopiero na kolację, a nie na obiad jak obiecałem kilka dni wcześniej.
Ale w końcu byłem już dużym chłopcem. Wykorzystałem informacje
od Pencheva, który czasami się jednak na coś przydaje i po kilku godzinach stałem przed odpowiednik blokiem.
Dzięki uprzejmości, lub nie (sądząc po wzroku) jakiejś pani babci wślizgnąłem się do klatki. Uznałem, ze może z tego wyjść nawet
niezła niespodzianka. Nie brałem wtedy pod uwagę, że może jej na
przykład nie być lub może odsypiać po imprezie. Ale jak to mówią niosło mnie jak na skrzydłach... Czy coś takiego. Niestety nie jestem dobry w przysłowia. Niko jest lepszy. Nawet w tych polskich. Szczególnie wtedy, kiedy tworze nowe, przekręcając wyrazy. A z tego powstały już w klubie legendy. Szybko dotarłem na
trzecie piętro i stanąłem przed drzwiami z numerem 17. Poprawiłem
mimowolnie włosy i krótko przytrzymałem mały dzwonek po prawej
stronie drzwi. Byłem lekko rozczarowany gdy drzwi otworzyła
brunetka, a nie blondynka. przyznaję, tego nie przewidziałem.
- Cześć - rzuciłem głupio i
popatrzyłem w te zdziwione oczy zaspanej dziewczyny.
- He... hej. Cześć. Cześć Fabian. -
wymamrotała szybko, drapiąc się po głowie i spoglądając na swoje
nogi - wybacz, jeszcze... eee... śpię? - uśmiechnęła się
lekko.
- Nie przejmuj się. Jest Izka? -
spojrzałem za jej ramię a ona podążyła tam swoim wzrokiem.
- No jest. - powiedziała i nie
ruszyła się z miejsca.
- A mogę ją zobaczyć? - zapytałem
nie pewnie. Dziewczyna zaśmiała się nerwowo i puknęła sobie
dłonią w rękę.
- Wybacz, mówiłam, że śpię.
Wchodź. - pociągnęła mnie za rękę w głąb mieszkania. Kierując
się za brunetką stanąłem przed drugimi drzwiami na prawo. Wika
lekko w nie zastukała i nacisnęła na klamkę.
- Cześć Izka. Masz... - urwała na
chwilę a ja wszedłem za nią do pokoju – gościa.... -
dokończyła. Zobaczyłem Izkę leżącą w łóżku z jakimś innym
facetem. I w tamtej chwili momentalnie zrobiło mi się głupio, że
tak potraktowałem Pencheva, bo sam poczułem się teraz jakby ktoś
przywalił mi patelnią w tył głowy. Spojrzałem w przestraszone
oczy Izy i bez słowa odwróciłem się na pięcie. Musiałem
stamtąd jak najszybciej wyjść... Nawet nie dosłyszałem słów
jakie w pośpiechu wypowiadała Iza.
Izka
Myślałam, ze w tamtym momencie serce
mi wyskoczy. Owinęłam się tym pod czym spałam i wybiegłam na
korytarz, szczęśliwie o nic się nie potykając.
- Fabian! - krzyknęłam za szybko
poruszającym się siatkarzem. Zdązyłam złapać go za nadgarstek
przed samymi drzwiami wejściowymi. Włożyłam w to całą siłę,
ale udało mi się jednym szarpnięciem odwrócić go w moją stronę
– hej, poczekaj – zaczęłam.
- Chcę stąd wyjść – cedził
przez zęby
- Dobrze, zaraz. Ale poczekaj. Tego
chcesz? Wyjść, złościć się nie wiedząc nawet jaka jest
prawda? - spojrzałam w te jego oczy i miałam nadzieję, że
pozwoli mi to wyjaśnić. - wiem, że to banalne, ale to naprawdę
nie tak jak myślisz. Mam logiczne, proste i prawdziwe wyjaśnienie
zaistniałej sytuacji. Poza tym jest Bartek – mówiąc to
machnęłam głową w stronę pokoju – wyjaśnimy Ci to razem. -
wyraz jego twarzy zaczął się zmieniać a ja powoli się
uspokajałam. - proszę Cię. Wysłuchaj mnie. A później zrobisz z
tym co będziesz chciał...
- No dobrze... - rzucił krótko
po długiej chwili namysłu a ja pisnęłam cicho i rzuciłam mu się
na szyję. Fabian odstawił mnie na ziemię i przejechał swoim
spojrzeniem po moim ciele. Wtedy uświadomiłam sobie, że jestem
ubrana w piżamę z misiem...
- Chyba... powinnam się ubrać. Daj
mi chwilę – uśmiechnęłam się ciepło i zaprowadziłam
siatkarza do kuchni. - napijesz się czegoś?
- Gdybym mógł prosić kawę... Szczerze mówiąc jeszcze jej dziś nie piłem.
- Jasne – wstawiłam wodę,
wyjęłam dwie szklanki z szafki i nasypałam sporą ilość mojej
ulubionej kawy karmelowej. - zaraz wracam – rzuciłam i szczęśliwa
pobiegłam do łazienki.
Fabian
Nie wiem co było w tej dziewczynie, że
nie potrafiłem ani przez chwilę się na nią gniewać. Gdyby to
była jakakolwiek inna osoba wyszedł bym trzaskając drzwiami. A
ona? Robiła ze mną co chciała. Nawet się nie zająknęła. A ja
stałem jak ta dupa i czułem się zażenowany, że w ogóle
pomyślałem o tym żeby wyjść bez wysłuchania jej wyjaśnień.
Cholera. Niebezpieczna bestia. Ale muszę przyznać w tej piżamie
wyglądała nieziemsko. Rozczochrane włosy i brak makijażu oddawały
jej niezwykła naturalność. A ja czułem jak coraz bardziej się w
tej drobnej istocie zakochuje...
Z zamyśleń wyrwał mnie odgłos
czajnika, który domagał się o zdjęcie z ognia. Podniosłem się
więc z krzesła, na którym siedziałem i zalałem dwa kubki wrząca
wodą. Zapach karmelowej kawy uderzył w moje nozdrza i od razu
poczułem przypływ energii. Postawiłem napoje na stole i w tym
samym czasie usłyszałem odgłos odkręcanej wody pod prysznicem.
Moje myśli od razu powędrowały do osoby, która ten prysznic
brała...
- Hej Romeo, widzę o czym myślisz –
usłyszałem głos Wiki, która widząc moją minę zaczęła się
śmiać
- Wiec i ty o tym myślisz –
powiedziałem spokojnie i uśmiechnąłem się do dziewczyny. Brunetka
wyciągnęła z szafki ogromny kubek z pingwinem i wrzuciła do niego
saszetkę mięty, którą następnie zalała wodą z czajnika. Wzięła
naczynie w obie ręce i usiadła na przeciwko mnie. - wiec po co
przyjechałeś?
- Nie mogę Ci powiedzieć –
odparłem po chwili i własnie wtedy przypomniało mi się, że muszę
pogadać z Izką o tejże właśnie malej brunetce. A także
uświadomiłem sobie, ze jestem na nią zły. Starałem się jednak tego
nie pokazywać bo trochę się bałem, że potrafi ze mnie czytać
jak z otwartej księgi. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. A to
było przerażające. - spojrzała na mnie podejrzliwie a ja
probowalem się uśmiechnąć. Jeśli coś podejrzewała to nie dawał tego
po sobie poznać w żaden sposób. Kompletnie nie mogłem jej rozgryźć.
- Co u Twojego kolegi? - zapytała,
lekko ściągając swoje nienaturalne brwi.
- Pytasz o Niko? - udałem
zdezorientowanego, ale muszę przyznać, że nie do końca
spodziewałem się tego pytanie tak szybko. Wika nie powiedziała, ale
zamiast tego zrobiła minę, którą zdecydowanie potrafiłem
odczytać. Brzmiała mniej więcej tak: "jesteś tak głupi,
czy tylko udajesz?" - no więc... - zacząłem i podniosłem
kubek do ust. - w porządku. - rzuciłem i zacząłem powoli sączyć
kawę, która była naprawdę dobra.
- Kłamiesz – rzuciła, i
roześmiała się. Nie wyczułem w tym ani grama nerwowości.- Dlaczego tak uważasz? - kolejny
raz mi nie odpowiedziała, tylko pościła oczko i wstała od stołu.
A ja domyśliłam się, że mówi o tym samym o czym opowiadał mi
roztrzęsiony Penchev wczoraj rano. Jednak to nie był czas żeby o
tym myśleć, do kuchni weszła bowiem Izka, jeszcze piękniejsza
niż przed prysznicem. Uśmiechnęła się do mnie słodko i musnęła
mój policzek swoimi ciepłymi wargami... A ja zacząłem powoli się
roztapiać...
Do momentu aż do kuchni wszedł
niejaki Bartek – człowiek, który spędził noc z dziewczyną
moich marzeń...
_________________________
I jest!!! <3 Kolejny też już prawie! :) A teraz... idę odsypiać ciężki tydzien.
~Ivy