niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 8. Czyli mnie Ty się nie bój.

Izka


W niedzielę obudziłam się z nieprzyjemnym uczuciem bólu głowy. Nocne rozmowy z Wiktorią i butelka czerwonego wina, które wypiłyśmy podczas jej opowieści były brzemienne w skutkach. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam obok siebie postać śpiącej przyjaciółki. Jak zwykle robiła to z otwartą buzią. Na początku kiedy jej o tym mówiłam, zawsze krzyczała na mnie, że mogłam jej te usta po prostu zamknąć, ale jej widok wtedy był tak rozbrajający, że nigdy nie byłam w stanie tego zrobić. 

Powoli wstałam z łóżka i poczłapałam w stronę łazienki możliwie najciszej, tak żeby przypadkiem nie obudzić przyjaciółki. Wzięłam szybko orzeźwiający prysznic i w samym szlafroku wróciłam do pokoju. Wygrzebałam z szafy czystą bieliznę. Włożyłam szare getry i dość luźną białą koszulkę. Przed lustrem związałam jeszcze włosy w koński ogon i kolejny raz skierowałam się do łazienki żeby jeszcze umyć zęby. Po tych czynnościach nie wróciłam już do pokoju a zeszłam na dół żeby zrobić śniadanie. 

Z przykrością przypomniałam sobie, że reszta mojej rodziny oprócz Kuby pojechała na małe wakacje. My, niestety, byliśmy już zdecydowanie za starzy na spędzanie wakacji z rodzicami. Wyciągnęłam z szafki bułki i sięgnęłam do lodówki zastanawiając się na co ma ochotę moja śpiąca królewna. Po chwili namysłu zdecydowałam się na kanapki z szynką, pomidorem i szczypiorkiem, dla Wiki dodatkowo z serem, za którym ja nie przepadałam. Nastawiłam wodę na herbatę i czekając, aż czajnik zacznie gwizdać ustawiłam śniadanie na tacy. Zaczęłam zastanawiać się kiedy odezwać się do Fabiana. Miałam świadomość, że dziś wieczorem razem z Wiką pojedziemy do Krakowa, a od poniedziałku znowu zaczniemy uczęszczać na uczelnię. Zaczęłam też się zastanawiać czy nie lepiej byłoby gdybym się z nim spotkała. Zdecydowanie miałabym wtedy większą kontrolę nad sytuacją a ta była poważna. 

Z zamyślenia wyrwał mnie gwizd czajnika na kuchence. Szybko go wyłączyłam i nalałam wody do kubków ustawionych na stole. Gdy odstawiłam go na miejsce usłyszałam czyjeś zbliżające się kroki i w tym samym czasie zobaczyłam w drzwiach mojego brata. 
- To dla mnie to pięknie śniadanko? - podszedł i musnął mój policzek dobierając się do kanapek.
- Łapy precz, zdrajco! - warknęłam i sprzątnęłam mu sprzed nosa jedzenie. 
- Nie mam zupełnie pojęcia o co Ci chodzi. Może chociaż zrobisz mi herbaty?
- No dobra... - mruknęłam zniechęcona i ponownie nalałam wody do dzbanka. 
- Jak udała się randka z Fabianem? - uśmiechnął się podstępnie siadając na krześle i skubiąc winogrona postawione na stole. 
- Nie twój interes intrygancie. A herbatę zrób sobie sam. Jesteś już dużym chłopcem - wzięłam tace w ręce, pokazałam mu język i udałam się z powrotem do swojego pokoju. Gdy weszłam z radością zauważyłam, że moja przyjaciółka już nie śpi.
- Cześć wariatko. 
- Dzień dobryyyy - bardziej wymruczała niż powiedziała, przeciągając się przy tym leniwie. Rzuciła okiem na tacę, którą przed nią postawiłam i ponownie się odezwała - mówiłam Ci już, że jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie? 
- Chętnie usłyszę to jeszcze raz - powiedziałam roześmiana, siadając obok niej i wgryzając się we wcześniej przygotowaną bułkę. 
- To co dziś robimy? - nie odpowiadałam jej dłuższą chwilę sama się nad tym zastanawiając.
- Muszę zobaczyć się z Fabianem... - powiedziałam w końcu. Podjęłam decyzję. Wiedziałam, że muszę to zrobić zanim pojadę do Krakowa bo ewidentnie nie da mi to spokoju. 

Kiedy już ustaliłam z Wiką jak ma wyglądać dzisiejszy dzień poszła do pokoju Kuby z propozycją, żeby jej dziś towarzyszył a ja sama sięgnęłam po telefon. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wybrałam numer wpisany kilkanaście godzin wcześniej. Drzyzga odebrał po trzecim sygnale. 
- O, cześć Iza. Właśnie miałem się z Tobą kontaktować. Jak leci? - usłyszałam lekki głos rozgrywającego.
- W porządku, dziękuje. Słuchaj... - zaczęłam nie bardzo wiedząc, czy zaproponować mu spotkanie od razu czy chwilę z nim porozmawiać. Wolałam mieć to jednak za sobą - możemy się dziś spotkać?
- Dziś? - w jego głosie dało się słyszeć zaskoczenie. Trochę mnie to zaniepokoiło - jasne - przytaknął po krótkiej chwili.
- Super. Napiszę Ci esemesem adres i godzinę.
- Okeeeeej - rzucił przeciągając samogłoskę. - do zobaczenia Iza.
- Do zobaczenia - nieśpiesznie nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon na łóżko a następnie podeszłam do szafy szukając odpowiedniego stroju. Lato zbliżało się wielkimi krokami a co za tym idzie pogoda znacznie się poprawiła. Po krótkiej chwili zdecydowałam się na jeansy typu boyfriend z dziurami na kolanach i białą koszulkę w czarne, poziome paski. Ubrałam się nieśpiesznie i nałożyłam na twarz lekki makijaż. Skupiłam się na podkreśleniu oka. W między czasie wysłałam Fabianowi krótkiego esemesa z informacją o godzinie i miejscu spotkania. Po godzinie byłam gotowa do wyjścia.  Psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami i poszłam do pokoju mojego brata pożegnać się z nim i moją przyjaciółką. 
- Wychodzę - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Ładnie wyglądasz - mój brat puścił do mnie oko.
- Baw się dobrze! - rzuciła jeszcze moja przyjaciółka. Dość szybko zbiegłam na dół, ubrałam czarne, krótkie conversy i założyłam okulary przeciwsłoneczne. I tak oto byłam gotowa na spotkanie z Drzyzgą. 



Fabian


Iza zadzwoniła około południa, czym mnie kompletnie zaskoczyła. Podejrzewałem, że będzie chciała się spotkać ale stawiałem raczej nie wieczór. Kiedy będzie ciemno... I łatwiej będzie mogła ukryć moje zwłoki. Ale może właśnie tak miało być? Ma plan i element zaskoczenia to część mojej powolnej śmierci? Zastanawiając się nad tym jakie tortury będzie na mnie stosowała prasowałem jedną z lepszych moich koszul. Czy chciałem ładnie wyglądać w moje ostatnie godziny życia? Nie, po prostu może zadziałam moim urokiem osobistym. W dalszym układaniu tego żałosnego planu przeszkodził mi telefon. 

Spojrzałem na ekran ale zamiast odebrać, zablokowałem go i rzuciłem na łóżko. Szybkim krokiem poszedłem do łazienki i wszedłem pod prysznic puszczając wodę. Stałem tam kilka minut, pozwalając aby po moim ciele po woli spływała ciepła woda. Penchev coś kręcił. Coś kręcił a ja chciałem wiedzieć o co chodzi. Pewnej rzeczy mi nie powiedział i doskonale to wyczułem. Znam go już trochę i wiem jak się zachowuje. Był ewidentnie zdenerwowany. Tylko nie rozumiem co i dlaczego przede mną ukrywał? Nie miałem ochoty z nim gadać. Teraz chciałem skupić się tylko i wyłącznie na spotkaniu z Izką. 

Wyłączyłem żelazko i wciągnąłem najpierw spodnie, później koszulę, starannie zapinając guziki. Starałem się nie wyglądać zbyt elegancko bo mogłaby to źle odebrać. Na nogi wciągnąłem kolorowe buty sportowe i przejrzałem się w lustrze. Tak stojąc, uświadomiłem sobie, że pierwszy raz tak się stroję przed wyjściem z dziewczyną. Chociaż to ciężko nazwać było jakąś randką. Spsikałem się lekko moimi ulubionymi perfumami i chowając telefon do kieszeni zamykałem mieszkanie na klucz. 

Pół godziny później siedziałem w umówionym miejscu pijąc szklankę wody. Co jakiś czas nerwowo zerkałem na zegarek. Powinna być 10 minut temu. Zaczynałem się już zastanawiać, czy przypadkiem mnie nie wystawiła kiedy drzwi od kawiarni otworzyły się. Nie była ubrana elegancko, raczej modnie i na luzie a więc... Fabianku, to nie randka! Omiotła wzrokiem salę i kiedy mnie spostrzega zawiesiła swój wzrok. Lekko się uśmiechnęła i ruszyła do mojego stolika. Podniosłem się i jak na prawdziwego dżentelmena przystało odsunąłem jej krzesło. 
- Cześć - rzuciła pogodnie i zaczęła rozglądać się na kelnerem. 
- Hej - opowiedziałem czując jak pocą mi się dłonie. 
- Ładna dziś pogoda, prawda? - w końcu na mnie spojrzała. Miała wyraźnie podkreślone oczy. Coś co lubię, ale ogólnie z jej twarzy biła naturalność. Włosy, lekko pofalowane, też chyba naturalne, opadały na ramiona i plecy. Na głowie miała czarne, przeciwsłoneczne okulary. Była ładna. 
- Tak. - powiedziałem tylko i skarciłem się w myślach.
- Pewnie zastanawiasz się po co do Ciebie zadzwoniłam - ciągnęła nie zważając na moją odpowiedź - ale też pewnie domyślasz się, że chodzi o moją przyjaciółkę i Twojego przyjaciela - mrugnęła a ja zachodziłem w głowę czy widzę ten mord w oczach czy nie - powiedziałam Ci, że jeśli ją skrzywdzi będziesz miał ze mną do czynienia - przełknąłem głośno ślinę nadal się nie odzywając. - Nie wiem też czy znasz najnowsze fakty. Co się działo po imprezie. Chociaż sądząc po Twoim wyrazie twarzy dobrze wiesz. Nie wiem czy się tego spodziewałam ale raczej tak. Co się stało to się nie odstanie. Ale postanowiłam wkroczyć i Ciebie za sobą pociągnąć. - przerwała i po chwili dodała - czy Ci się to podoba czy nie. - otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale widząc jej minę szybko je zamknąłem. 
- Nie wiem jaki plan na Twój przyjaciel. Ale nie pozwolę żeby to była jednorazowa przygoda jeśli oboje nie będą tego pewni. 
- Rozumiem - skłamałem. 
- Nie, nie rozumiesz - uśmiechnęła się. Kobiety... I ta ich intuicja. 
- Więc... Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałem. Podniosła szklankę z kawą do ust i piła dłuższą chwilę. 
- Musisz pomóc mi ich znowu ze sobą skrzyżować - wydusiła a ja szeroko się uśmiechnąłem. 


Izka


Spotkanie z Fabianem zdecydowanie mi się przeciągnęło. Kiedy już omówiliśmy dokładnie nasz plan ze wszystkimi szczegółami, zamówiliśmy po ciastku i zaczęliśmy rozmawiać bardziej swobodnie. Po raz kolejny udowodnił mi, że jest cholernie inteligentnym człowiekiem. Później wyciągnął mnie na długi spacer po Rzeszowie pokazując swoje ulubione miejsca. Nalegał też, że mnie odprowadzi. Kilkanaście minut przed 16 byliśmy pod moim domem. 
- To tutaj - powiedziałam wskazując na budynek za moimi plecami. Fabian podniósł głowę i się uśmiechnął a następnie znowu zajrzał w moje oczy. 
- Spotkamy się w tygodniu? 
- Nie - rzuciłam krótko. Jego brwi podniosły się. Uprzedzając jego pytanie powiedziałam - studiuję w Krakowie. Dziś jadę. Będę dopiero w piątek. - jeśli go to zaskoczyło nie dał tego po sobie poznać. 
- No tak... Tyle rozmawiamy a ja nie wiem co robisz. Studiujesz, pracujesz, gdzie, kiedy, od kiedy... - zaśmiałam się. 
- Nie wszystko od razu musisz o mnie wiedzieć - mrugnęłam i chwilę potem kolejny raz smakowałam w  tych maślanych oczach. 
- A co studiujesz? 
- Medycynę. - teraz zdziwienie było widoczne. Ściągnął brwi i zrobił pół kroku w moją stronę. 
- Więc... - podniosłam kąciki ust ale nie odezwałam się ani słowem. - będę do Ciebie dzwonił - szepnął do mojego ucha. - i w weekend się ode mnie nie uwolnisz - mówił coraz ciszej - chciałbym coś jeszcze Ci pokazać. Nie chcę słyszeć "nie", "nie mogę". Po prostu znajdź dla mnie kilka godzin w sobotę. A w niedzielę zabieram Cię na mecz. Wikę też - odsunął się i mrugnął. 
- Przemyślimy to - wyszczerzyłam zęby i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Gdy już je zlokalizowałam, zacisnęłam je w pięści i zaczęłam podnosił głowę, żeby pożegnać się  Fabianem, jednak mi to uniemożliwił. Zanim zorientowałam się co robi wpił się w moje usta. Zarzuciłam mu ręce na szyje i wplotłam ręce we włosy. Całował mnie namiętnie i miękko. Zupełnie inaczej niż wcześniej. Jego usta były ciepłe i lekko popękane. Chwilę później odsunęłam się od chłopaka. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. 
- Muszę iść. 
- Rozumiem - złapał mnie za rękę. - Daj mi znać jak już będziesz w Krakowie.
- Dobrze - rzuciłam szybko i odwróciłam się. Wbiegłam na schody i spojrzałam przez ramię. Widząc, że rozgrywający prawie nie drgnął podniosłam rękę i pomachałam mu - miłego tygodnia! - rzuciłam szybko i zniknęłam na drzwiami. Wiedziałam, że jeśli Wika i Kuba to widzieli będę miała kolejne przesłuchanie. Niewiele myśląc ściągnęłam buty i skierowałam się do swojego pokoju. Otwierając drzwi otworzyłam też buzię. To co tam zobaczyłam zdawało mi się wręcz niemożliwe. A jednak... 




___________________________
Jeszcze nie wrzesień. Ale chyba wena mi wróciła. Rozdział pisało mi się bardzo lekko. I przyjemnie. I chyba mi się nawet podoba. A Wy, co sądzicie? :3


ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! 

Wasza Ivy <3


piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 7 czyli jesteś tu i teraz.

Fabian


Kiedy wyszliśmy z mieszkania pierwszym pytaniem Niko było pytanie o mój ulubiony klub. Kiedy powiedziałem, że to zdecydowanie angielski Chelsea Bułgar uderzył otwartą dłonią w czoło i pokręcił głową. Po kilku minutach dyskusji uznaliśmy, że podporządkuję się jemu, bo tak, jak sam twierdził, będzie najlepiej. Nie wiedziałem o co zrobił tyle szumu. Mi było to zupełnie obojętne i tak każdy był taki sam. Tak samo głośny i zatłoczony. Po kilkunastu minutach spaceru dotarliśmy na miejsce. Penchev nie tracąc czasu poszedł do baru po drinki a ja zacząłem szukać wolnego miejsca. Wchodząc i czując tę atmosferę zacząłem żałować, że dałem się na to namówić. Mój optymizm z każdą minutą drastycznie spadał. Postanowiłem usiąść przy stoliku pod ścianą. 

Ruszyłem w tamtą stronę szybkim krokiem kiedy ktoś pociągnął mnie za ramię. Energicznie się odwróciłem i już chciałem zbluzgać tę osobę jednak gry otworzyłem usta zobaczyłem roześmianą twarz Kuby. W mojej głowie pojawiła się iskierka nadziei.
- Cześć Fabian! - rzucił klepiąc ręką miejsce obok siebie - siadaj. To jest Maja - wskazał na brunetkę siedzącą obok. Uśmiechnąłem się do dziewczyny i podałem jej rękę ale nie skorzystałem z zaproszenia chłopaka. 
- Nie, dzięki, nie jestem sam. Słuchaj... - zacząłem i spojrzałem na jego zaciekawione oczy. Nie wiedziałem jak ubrać to w słowa. Kuba zaśmiał się widząc moją minę. Widocznie domyślił się o co chodzi. 
- Stary to twój szczęśliwy dzień - powiedział znowu się uśmiechając. Pomyślałem, że oni nawet mówią tak samo. Chyba go polubię - przed chwilą była z przyjaciółką przy barze. 
- Dzięki Kuba - uśmiechnąłem się szeroko i poklepałem go po ramieniu. 

Kiedy dotarłem do baru nie znalazłem tam Izy ale za to natknąłem się na Niko. Wypiliśmy po kilku głębszych. 
- Iza tu jest - krzyknąłem mu do ucha, tak żeby usłyszał - idę jej poszukać! Baw się dobrze - Bułgar tylko się uśmiechnął i tyle go widziałem. Postanowiłem usiąść przy stoliku który upatrzyłem dużo wcześniej. Sięgnąłem po drinka i ruszyłem w odpowiednim kierunku. Usiadłem i wtedy usłyszałem kobiecy głos. Spojrzałem na jej właścicielkę i dziękowałem w myślach, że jest tutaj ciszej niż w dalszej części klubu. 
- Ja tu chciałam usiąść - powiedziała spokojnie blondynka uśmiechając się zalotnie. Od razu się przesunąłem. 
- Zmieścisz się - powiedziałem - los znowu stawia Cię na mojej drodze - rzuciłem ciszej. 
- Albo Ciebie na mojej - spojrzała w moje oczy. 
- Zatańczymy? - wyciągnąłem do niej rękę, którą chętnie przyjęła. Od razu przekonałem się, że jest zupełnie inną dziewczyną niż te, które spotykałem z takich klubach. Jej ruchy nie były zbyt wyzywające. Zamiast tego co chwilę odwracała się, żeby spojrzeć w moje oczy. Jej skóra była ciepła i miękka. Wykorzystałem moment i nachylając się nad jej głową szepnąłem jej do ucha.
- Obiecaj, że już nigdy mi nie uciekniesz - zamiast odpowiedzieć odwróciła się do mnie przodem i lekko odsunęła. Zrobiło mi się gorąco jednak chwilę później się uśmiechnęła.
- Obiecuję - powiedziała, wspięła się na palce i pocałowała mnie w usta. Byłem wtedy najszczęśliwszym facetem na ziemi. Tym razem nie pozwoliłem się jej odsunąć. Przygarnąłem ją do siebie i wpiłem się w jej miękkie usta. Odpowiedziała mi tym samym. Chwilę później podniosłem ją opierając dłonie na jej pośladkach a ona oplotła mnie swoimi nogami. Zanurzyła dłonie w moje włosy. 
- Chcesz się stąd ulotnić? - zapytałem stawiając ją na ziemię i łapiąc powietrze. 
- Chętnie. Tylko muszę powiedzieć Wice - powiedziała i złapała mnie za rękę - ale musisz pomóc mi ją znaleźć. Tańczyła z takim wysokim chłopakiem. Dość opalonym - tak to musiał być Niko. Duża część dziewczyn go tak opisywana. Duży i opalony. 
- Chyba wiem, gdzie jest - uśmiechnąłem się do dziewczyny i pociągnąłem ją w tłum. Chwilę potem stałem już przy Bułgarze, który namiętnie całował jakąś brunetkę. Kątem oka spojrzałem na Izę. Przez chwilę miała szeroko otworzone usta jednak zaraz je zamknęła i na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Chyba zostawiam ją w dobrych rękach? - zapytała nie czekając na odpowiedź i pociągnęła mnie do wyjścia. 


Izka


Grubo przed północą wyszliśmy z klubu. Byłam z siebie dumna bo w głowie nawet trochę mi nie szumiało, wiedziałam też co mówię i co robię. Na dworze wiał lekki wiatr ale wieczór był ciepły. Fabian złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę parku. Szliśmy obok siebie w kojącym milczeniu. Złapałam się na myśli, że takie spacery mogłyby stać się moją codziennością. Szedł obok mnie wysoki brunet o silnym uścisku i anielskich oczach. Czego chcieć więcej?
- O czym myślisz? - zagadnął mnie Drzyzga. Zwolniłam kroku i mocniej ścisnęłam jego dłoń. 
- Piękny wieczór - powiedziałam cicho i kątem oka spojrzałam na postać chłopaka. Uśmiechał się. 
- Chodź - rzucił tajemniczo i wziął mnie za brana. 
- Hej! Co Ty robisz? - krzyknęłam hamując śmiech.
- Ciiii. Coś Ci pokaże. Zamknij oczy! - teraz to już wybuchnęłam śmiechem ale spełniłam polecenie chłopaka. Chwilę później poczułam jak stawia mnie na ziemię - jeszcze nie otwieraj - niedługo potem usłyszałam szelest. Nie potrafiłam jednak zidentyfikować co to jest - usiądź. Powoli. A teraz się połóż - poczułam drzyzgowe dłonie na plecach. Delikatnie podtrzymał moją głowę. Jego ręka zjechała aż na moje biodra a potem na brzuch. Tam też została na chwilę. Gdy odezwał się następnym razem zabrał też rękę i tam gdzie przed chwilą leżała teraz poczułam uczucie chłodu. 
- Otwórz oczy - teraz młody rozgrywający szeptał. Pośpiesznie podniosłam powieki i głośno wciągnęłam powietrze do płuc. Patrzyłam w niebo pełne gwiazd. W samym środku miasta! 
- Jakie... piękne  zdołałam tylko wydusić. Niemal słyszałam jak na jego twarz wkrada się olbrzymi banan. 

Przeleżeliśmy tak z dwie godziny, rozmawiając i śmiejąc się na zmianę. Cały czas też dzielił nas niewielki dystans. Jednak żadne z nas zdawało się tego nie zauważać. Drzyzga był cholernie inteligenty i przy tym zabawny. Może nie był jakoś bardzo wygadany ale miał co powiedzieć. Mówił mądrze, miał jasno określenie cele i zdanie na tematy, które go interesują. Nie udawał jednak, że wie wszystko. Jeżeli zaczynałam jakiś temat ze studiów, który mógł odnieść się do codziennego życia a on nie miał o nim pojęcia, po prostu mi o tym mówił i prosił, żebym przedstawiła swoje poglądu na ten temat. Ogromnie mnie to rozczuliło. Poza tym potrafił słuchać. 
- Fabian? 
- Tak? - podniósł się i oparł na łokciach. Spojrzałam na jego twarz skąpaną teraz w blasku księżyca. Widząc jego jasne oczy poczułam przyjemnie ciepło gdzieś w środku ciała. 
- Robi się późno. Będę się zbierać. Muszę też skontaktować się z Wiktorią. 
- Rozumiem - jeśli było mu smutno nie dał tego po sobie poznać. Wstał i podał mi rękę. Chłopak podniósł swoją bluzę, na której leżeliśmy a ja sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer przyjaciółki. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci... Poczta głosowa. Przeklęłam pod nosem. 
- Mógłbyś...? - spojrzałam na Fabiana i zrobiłam słodkie oczy jak kot ze Shreka. 
- Jasne - uśmiechnął się i wyciągnął swój telefon. - halo? Niko? Słuchaj, stary, gdzie jesteś? - zaczęłam się modlić, żeby Wika była z nim. Nawet jeżeli coś by się stało wiedziałabym gdzie szukać - a z kim jesteś? - usłyszałam Fabiana - mhm, ok. Dobra. Rozumiem. To do jutra. Trzymaj się! - Drzyzga przesunął palcem po wyświetlaczu i schował telefon do kieszeni. Potem spojrzał na mnie. 
- Chyba dziś już z nią nie pogadasz.
- Aż tak źle? - zapytałam czując jak narasta we mnie złość na przyjaciółkę.
- Nie, nie.


Fabian

- Stary... Ale jak to się z nią przespałeś?! - nerwowo chodziłem po pokoju drapiąc się po głowie. - czy Ty wiesz o niej cokolwiek?! Iza mnie zabije - wymruczałem i zwróciłem wzrok na Niko. Jego opowieść mnie zszokowała. Przespał się z nią. Jeżeli Dorczewska się o tym dowie, urwie mi głowę. Obiecałem jej, że jest dobrych w rękach. Jak się okazuje były to ręce jednego z najbardziej napalonych facetów w Rzeszowie. Przecież mogłem się tego spodziewać - Penchcev, kurwa, zabije Cię kiedyś. - Bułgar nadal milczał. Na początku nie rozumiał o co chodzi, przecież, nie pierwszy, nie ostatni raz. Dopiero kiedy wytłumaczyłem mu, że dziewczyna, z którą się przespał to najlepsza przyjaciółka Izy zrozumiał powagę sytuacji. Spuścił wzrok w dół i tak siedział dobre 15 minut kiedy ja zastanawiałem się jak zareaguje Izka. Wpadł mi nawet do głowy pomysł, żebym powiedział jej o tym sam, ale jeżeli Wiki nie ma zamiaru jej informować, to sprawa byłaby jeszcze gorsza. Nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać na jej telefon.  

Po południu, kiedy Niko odsypiał nocne igraszki, wskoczyłem w dres i wyszedłem do sklepu. Kupiłem kilka podstawowych produktów w osiedlowym sklepie prowadzonym przez przemiłą panią Jadzię. Czasami zastanawiałem się czy ta kobieta ma rodzinę. Nieważne o której godzinie się w nim pojawiałem ona zawsze gdzieś tam się kręciła. A może była samotną panią z kotami? 
- Dzień dobry Fabianku! - rzuciła jednocześnie kasując moje zakupy. 
- Dzień dobry Pani Jadziu - uśmiechnąłem się do niej ciepło. 
- Ładny dziś dzień, a to dobrze bo jadę z wnuczkiem do lasu. Muszę jeszcze szybko skoczyć do domu przygotować mu obiad, najlepiej pomidorową, którą tak lubi.... - starsza kobiet opowiadała mi o swoim dniu a ja pomyślałem tylko, że moje wątpliwości co do jej życia prywatnego, lekko się rozwiały - dwadzieścia cztery, pięćdziesiąt osiem, kochanie. 
- Proszę bardzo. Reszty nie trzeba - wręczyłem jej banknot i udałem się w stronę wyjścia - do widzenia, miłego dnia - rzuciłem jeszcze na odchodne. 
- Do widzenia, kochanie - usłyszałem będąc w drzwiach. Wychodząc, zamiast skierować się do domu postanowiłem zahaczyć o park. Świeże powietrze dobrze mi zrobi. 


Izka 


Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się leniwie. Niewiele myśląc sięgnęłam na szafkę nocną po telefon jednak coś leżało na przeszkodzie. Bardziej świadomym wzrokiem spojrzałam co to było. Obok mnie, na łóżku stała taca ze śniadaniem i świeżym sokiem. Oj tak, wiedziałam czyja to sprawka. Podniosłam się i usiadłam na łóżku, po czym rozejrzałam się po pokoju. Oczywiście. Sprawczyni wczorajszego zamieszania siedziała teraz w dresach Kuby przy biurku, grzebiąc w komputerze. Zastanawiałam się jak tu jej nagadać. 
- Dobrze się bawiłaś? - zapytałam lekko ironicznie, ale uśmiechnęłam się widząc jak podskoczyła na krześle. Powoli zaczęła odwracać się w moją stronę. 
- Wystraszyłaś mnie - mruknęła oburzona, jednak po chwili chyba sama zaczęła tego żałować. 
- Wiesz kochanie... Jak Kuba Bogu... 
- Izka. Proszę Cię - szepnęła zbliżając się do mojego łóżka - zrobiłam Ci piękne śniadanko. Sok świeży, wyciskany! - chwilę jeszcze udałam oburzoną, zjadłam śniadanie i odwróciłam się w stronę przyjaciółki uśmiechając się. 
- Pyszne - powiedziałam cicho. 
- Izuniu, przepraszam... - zaczęła ale szybko jej przerwałam. 
- No choć tutaj! - Wiktoria w tempie antylopy ściganej przez głodnego lwa wskoczyła pod kołdrę sadowiąc się obok mnie i przytulając do mojej piersi - opowiadaj - poprawiłam się na łóżku i zachęciłam ją do mówienia. Po prostu widziałam te tańczące w oczach iskierki i wiedziałam o czym będzie ta opowieść... Dobrze, że wzięłam numer telefony Drzyzgi. Będę miała komu dać niezły opierdal. Oj wpakował się przystojniaczek. Wpadł po uszy. 

Ja zresztą też... 




_______________________________
Okej. Nie tak miało to być. Miało być dłuższe. Przepraszam. Wybaczcie mi... Jednak wakacje wybiły mnie z rytmu. Jutro też wraca mój chłopak z Anglii. Kochane, nie widziałam go 2,5 miesiąca więc.... dajcie mi się nim nacieszyć! <3 a wena wróci. Obiecuję. W końcu wraca moja motywacja :) mam pomysł na to opowidanie. Więc będę tworzyć ale gdzies w zakamarkach telefony trzymając moje szczęscie za rękę wygrzewając się na słońcu :) Ale w następnym tygodniu powinien pojawić się nowy rozdział. Chyba, że nie chcecie. 
Chcecie? ;)



Wasza Ivy! (wciąż nieopalona :()