piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 10. Czyli co to jest za bestia!

Fabian

Następnego dnia rano, po całym dniu niańczenia Pencheva pojechałem do Krakowa. Zadzowniłem wcześniej do taty nieudolnie tłumacząc dlaczego muszę denerwować moja kochaną rodzicielkę i zawitać dopiero na kolację, a nie na obiad jak obiecałem kilka dni wcześniej. Ale w końcu byłem już dużym chłopcem. Wykorzystałem informacje od Pencheva, który czasami się jednak na coś przydaje i po kilku godzinach stałem przed odpowiednik blokiem. Dzięki uprzejmości, lub nie (sądząc po wzroku) jakiejś pani babci wślizgnąłem się do klatki. Uznałem, ze może z tego wyjść nawet niezła niespodzianka. Nie brałem wtedy pod uwagę, że może jej na przykład nie być lub może odsypiać po imprezie. Ale jak to mówią niosło mnie jak na skrzydłach... Czy coś takiego. Niestety nie jestem dobry w przysłowia. Niko jest lepszy. Nawet w tych polskich. Szczególnie wtedy, kiedy tworze nowe, przekręcając wyrazy. A z tego powstały już w klubie legendy. Szybko dotarłem na trzecie piętro i stanąłem przed drzwiami z numerem 17. Poprawiłem mimowolnie włosy i krótko przytrzymałem mały dzwonek po prawej stronie drzwi. Byłem lekko rozczarowany gdy drzwi otworzyła brunetka, a nie blondynka. przyznaję, tego nie przewidziałem.
- Cześć - rzuciłem głupio i popatrzyłem w te zdziwione oczy zaspanej dziewczyny.
- He... hej. Cześć. Cześć Fabian. - wymamrotała szybko, drapiąc się po głowie i spoglądając na swoje nogi - wybacz, jeszcze... eee... śpię? - uśmiechnęła się lekko.
- Nie przejmuj się. Jest Izka? - spojrzałem za jej ramię a ona podążyła tam swoim wzrokiem.
- No jest. - powiedziała i nie ruszyła się z miejsca.
- A mogę ją zobaczyć? - zapytałem nie pewnie. Dziewczyna zaśmiała się nerwowo i puknęła sobie dłonią w rękę.
- Wybacz, mówiłam, że śpię. Wchodź. - pociągnęła mnie za rękę w głąb mieszkania. Kierując się za brunetką stanąłem przed drugimi drzwiami na prawo. Wika lekko w nie zastukała i nacisnęła na klamkę.
- Cześć Izka. Masz... - urwała na chwilę a ja wszedłem za nią do pokoju – gościa.... - dokończyła. Zobaczyłem Izkę leżącą w łóżku z jakimś innym facetem. I w tamtej chwili momentalnie zrobiło mi się głupio, że tak potraktowałem Pencheva, bo sam poczułem się teraz jakby ktoś przywalił mi patelnią w tył głowy. Spojrzałem w przestraszone oczy Izy i bez słowa odwróciłem się na pięcie. Musiałem stamtąd jak najszybciej wyjść... Nawet nie dosłyszałem słów jakie w pośpiechu wypowiadała Iza.


Izka

Myślałam, ze w tamtym momencie serce mi wyskoczy. Owinęłam się tym pod czym spałam i wybiegłam na korytarz, szczęśliwie o nic się nie potykając.
- Fabian! - krzyknęłam za szybko poruszającym się siatkarzem. Zdązyłam złapać go za nadgarstek przed samymi drzwiami wejściowymi. Włożyłam w to całą siłę, ale udało mi się jednym szarpnięciem odwrócić go w moją stronę – hej, poczekaj – zaczęłam.
- Chcę stąd wyjść – cedził przez zęby
- Dobrze, zaraz. Ale poczekaj. Tego chcesz? Wyjść, złościć się nie wiedząc nawet jaka jest prawda? - spojrzałam w te jego oczy i miałam nadzieję, że pozwoli mi to wyjaśnić. - wiem, że to banalne, ale to naprawdę nie tak jak myślisz. Mam logiczne, proste i prawdziwe wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Poza tym jest Bartek – mówiąc to machnęłam głową w stronę pokoju – wyjaśnimy Ci to razem. - wyraz jego twarzy zaczął się zmieniać a ja powoli się uspokajałam. - proszę Cię. Wysłuchaj mnie. A później zrobisz z tym co będziesz chciał...
- No dobrze... - rzucił krótko po długiej chwili namysłu a ja pisnęłam cicho i rzuciłam mu się na szyję. Fabian odstawił mnie na ziemię i przejechał swoim spojrzeniem po moim ciele. Wtedy uświadomiłam sobie, że jestem ubrana w piżamę z misiem...
- Chyba... powinnam się ubrać. Daj mi chwilę – uśmiechnęłam się ciepło i zaprowadziłam siatkarza do kuchni. - napijesz się czegoś?
- Gdybym mógł prosić kawę... Szczerze mówiąc jeszcze jej dziś nie piłem.
- Jasne – wstawiłam wodę, wyjęłam dwie szklanki z szafki i nasypałam sporą ilość mojej ulubionej kawy karmelowej. - zaraz wracam – rzuciłam i szczęśliwa pobiegłam do łazienki.


Fabian

Nie wiem co było w tej dziewczynie, że nie potrafiłem ani przez chwilę się na nią gniewać. Gdyby to była jakakolwiek inna osoba wyszedł bym trzaskając drzwiami. A ona? Robiła ze mną co chciała. Nawet się nie zająknęła. A ja stałem jak ta dupa i czułem się zażenowany, że w ogóle pomyślałem o tym żeby wyjść bez wysłuchania jej wyjaśnień. Cholera. Niebezpieczna bestia. Ale muszę przyznać w tej piżamie wyglądała nieziemsko. Rozczochrane włosy i brak makijażu oddawały jej niezwykła naturalność. A ja czułem jak coraz bardziej się w tej drobnej istocie zakochuje...

Z zamyśleń wyrwał mnie odgłos czajnika, który domagał się o zdjęcie z ognia. Podniosłem się więc z krzesła, na którym siedziałem i zalałem dwa kubki wrząca wodą. Zapach karmelowej kawy uderzył w moje nozdrza i od razu poczułem przypływ energii. Postawiłem napoje na stole i w tym samym czasie usłyszałem odgłos odkręcanej wody pod prysznicem. Moje myśli od razu powędrowały do osoby, która ten prysznic brała...
- Hej Romeo, widzę o czym myślisz – usłyszałem głos Wiki, która widząc moją minę zaczęła się śmiać
- Wiec i ty o tym myślisz – powiedziałem spokojnie i uśmiechnąłem się do dziewczyny. Brunetka wyciągnęła z szafki ogromny kubek z pingwinem i wrzuciła do niego saszetkę mięty, którą następnie zalała wodą z czajnika. Wzięła naczynie w obie ręce i usiadła na przeciwko mnie. - wiec po co przyjechałeś?
- Nie mogę Ci powiedzieć – odparłem po chwili i własnie wtedy przypomniało mi się, że muszę pogadać z Izką o tejże właśnie malej brunetce. A także uświadomiłem sobie, ze jestem na nią zły. Starałem się jednak tego nie pokazywać bo trochę się bałem, że potrafi ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. A to było przerażające. - spojrzała na mnie podejrzliwie a ja probowalem się uśmiechnąć. Jeśli coś podejrzewała to nie dawał tego po sobie poznać w żaden sposób. Kompletnie nie mogłem jej rozgryźć.
- Co u Twojego kolegi? - zapytała, lekko ściągając swoje nienaturalne brwi.
- Pytasz o Niko? - udałem zdezorientowanego, ale muszę przyznać, że nie do końca spodziewałem się tego pytanie tak szybko. Wika nie powiedziała, ale zamiast tego zrobiła minę, którą zdecydowanie potrafiłem odczytać. Brzmiała mniej więcej tak: "jesteś tak głupi, czy tylko udajesz?" - no więc... - zacząłem i podniosłem kubek do ust. - w porządku. - rzuciłem i zacząłem powoli sączyć kawę, która była naprawdę dobra.
- Kłamiesz – rzuciła, i roześmiała się. Nie wyczułem w tym ani grama nerwowości.- Dlaczego tak uważasz? - kolejny raz mi nie odpowiedziała, tylko pościła oczko i wstała od stołu. A ja domyśliłam się, że mówi o tym samym o czym opowiadał mi roztrzęsiony Penchev wczoraj rano. Jednak to nie był czas żeby o tym myśleć, do kuchni weszła bowiem Izka, jeszcze piękniejsza niż przed prysznicem. Uśmiechnęła się do mnie słodko i musnęła mój policzek swoimi ciepłymi wargami... A ja zacząłem powoli się roztapiać...


Do momentu aż do kuchni wszedł niejaki Bartek – człowiek, który spędził noc z dziewczyną moich marzeń...



_________________________
I jest!!! <3 Kolejny też już prawie! :) A teraz... idę odsypiać ciężki tydzien.


~Ivy