Fabian
Kiedy wyszliśmy z mieszkania pierwszym pytaniem Niko było pytanie o mój ulubiony klub. Kiedy powiedziałem, że to zdecydowanie angielski Chelsea Bułgar uderzył otwartą dłonią w czoło i pokręcił głową. Po kilku minutach dyskusji uznaliśmy, że podporządkuję się jemu, bo tak, jak sam twierdził, będzie najlepiej. Nie wiedziałem o co zrobił tyle szumu. Mi było to zupełnie obojętne i tak każdy był taki sam. Tak samo głośny i zatłoczony. Po kilkunastu minutach spaceru dotarliśmy na miejsce. Penchev nie tracąc czasu poszedł do baru po drinki a ja zacząłem szukać wolnego miejsca. Wchodząc i czując tę atmosferę zacząłem żałować, że dałem się na to namówić. Mój optymizm z każdą minutą drastycznie spadał. Postanowiłem usiąść przy stoliku pod ścianą.
Ruszyłem w tamtą stronę szybkim krokiem kiedy ktoś pociągnął mnie za ramię. Energicznie się odwróciłem i już chciałem zbluzgać tę osobę jednak gry otworzyłem usta zobaczyłem roześmianą twarz Kuby. W mojej głowie pojawiła się iskierka nadziei.
- Cześć Fabian! - rzucił klepiąc ręką miejsce obok siebie - siadaj. To jest Maja - wskazał na brunetkę siedzącą obok. Uśmiechnąłem się do dziewczyny i podałem jej rękę ale nie skorzystałem z zaproszenia chłopaka.
- Nie, dzięki, nie jestem sam. Słuchaj... - zacząłem i spojrzałem na jego zaciekawione oczy. Nie wiedziałem jak ubrać to w słowa. Kuba zaśmiał się widząc moją minę. Widocznie domyślił się o co chodzi.
- Stary to twój szczęśliwy dzień - powiedział znowu się uśmiechając. Pomyślałem, że oni nawet mówią tak samo. Chyba go polubię - przed chwilą była z przyjaciółką przy barze.
- Dzięki Kuba - uśmiechnąłem się szeroko i poklepałem go po ramieniu.
Kiedy dotarłem do baru nie znalazłem tam Izy ale za to natknąłem się na Niko. Wypiliśmy po kilku głębszych.
- Iza tu jest - krzyknąłem mu do ucha, tak żeby usłyszał - idę jej poszukać! Baw się dobrze - Bułgar tylko się uśmiechnął i tyle go widziałem. Postanowiłem usiąść przy stoliku który upatrzyłem dużo wcześniej. Sięgnąłem po drinka i ruszyłem w odpowiednim kierunku. Usiadłem i wtedy usłyszałem kobiecy głos. Spojrzałem na jej właścicielkę i dziękowałem w myślach, że jest tutaj ciszej niż w dalszej części klubu.
- Ja tu chciałam usiąść - powiedziała spokojnie blondynka uśmiechając się zalotnie. Od razu się przesunąłem.
- Zmieścisz się - powiedziałem - los znowu stawia Cię na mojej drodze - rzuciłem ciszej.
- Albo Ciebie na mojej - spojrzała w moje oczy.
- Zatańczymy? - wyciągnąłem do niej rękę, którą chętnie przyjęła. Od razu przekonałem się, że jest zupełnie inną dziewczyną niż te, które spotykałem z takich klubach. Jej ruchy nie były zbyt wyzywające. Zamiast tego co chwilę odwracała się, żeby spojrzeć w moje oczy. Jej skóra była ciepła i miękka. Wykorzystałem moment i nachylając się nad jej głową szepnąłem jej do ucha.
- Obiecaj, że już nigdy mi nie uciekniesz - zamiast odpowiedzieć odwróciła się do mnie przodem i lekko odsunęła. Zrobiło mi się gorąco jednak chwilę później się uśmiechnęła.
- Obiecuję - powiedziała, wspięła się na palce i pocałowała mnie w usta. Byłem wtedy najszczęśliwszym facetem na ziemi. Tym razem nie pozwoliłem się jej odsunąć. Przygarnąłem ją do siebie i wpiłem się w jej miękkie usta. Odpowiedziała mi tym samym. Chwilę później podniosłem ją opierając dłonie na jej pośladkach a ona oplotła mnie swoimi nogami. Zanurzyła dłonie w moje włosy.
- Chcesz się stąd ulotnić? - zapytałem stawiając ją na ziemię i łapiąc powietrze.
- Chętnie. Tylko muszę powiedzieć Wice - powiedziała i złapała mnie za rękę - ale musisz pomóc mi ją znaleźć. Tańczyła z takim wysokim chłopakiem. Dość opalonym - tak to musiał być Niko. Duża część dziewczyn go tak opisywana. Duży i opalony.
- Chyba wiem, gdzie jest - uśmiechnąłem się do dziewczyny i pociągnąłem ją w tłum. Chwilę potem stałem już przy Bułgarze, który namiętnie całował jakąś brunetkę. Kątem oka spojrzałem na Izę. Przez chwilę miała szeroko otworzone usta jednak zaraz je zamknęła i na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Chyba zostawiam ją w dobrych rękach? - zapytała nie czekając na odpowiedź i pociągnęła mnie do wyjścia.
Izka
Grubo przed północą wyszliśmy z klubu. Byłam z siebie dumna bo w głowie nawet trochę mi nie szumiało, wiedziałam też co mówię i co robię. Na dworze wiał lekki wiatr ale wieczór był ciepły. Fabian złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę parku. Szliśmy obok siebie w kojącym milczeniu. Złapałam się na myśli, że takie spacery mogłyby stać się moją codziennością. Szedł obok mnie wysoki brunet o silnym uścisku i anielskich oczach. Czego chcieć więcej?
- O czym myślisz? - zagadnął mnie Drzyzga. Zwolniłam kroku i mocniej ścisnęłam jego dłoń.
- Piękny wieczór - powiedziałam cicho i kątem oka spojrzałam na postać chłopaka. Uśmiechał się.
- Chodź - rzucił tajemniczo i wziął mnie za brana.
- Hej! Co Ty robisz? - krzyknęłam hamując śmiech.
- Ciiii. Coś Ci pokaże. Zamknij oczy! - teraz to już wybuchnęłam śmiechem ale spełniłam polecenie chłopaka. Chwilę później poczułam jak stawia mnie na ziemię - jeszcze nie otwieraj - niedługo potem usłyszałam szelest. Nie potrafiłam jednak zidentyfikować co to jest - usiądź. Powoli. A teraz się połóż - poczułam drzyzgowe dłonie na plecach. Delikatnie podtrzymał moją głowę. Jego ręka zjechała aż na moje biodra a potem na brzuch. Tam też została na chwilę. Gdy odezwał się następnym razem zabrał też rękę i tam gdzie przed chwilą leżała teraz poczułam uczucie chłodu.
- Otwórz oczy - teraz młody rozgrywający szeptał. Pośpiesznie podniosłam powieki i głośno wciągnęłam powietrze do płuc. Patrzyłam w niebo pełne gwiazd. W samym środku miasta!
- Jakie... piękne zdołałam tylko wydusić. Niemal słyszałam jak na jego twarz wkrada się olbrzymi banan.
Przeleżeliśmy tak z dwie godziny, rozmawiając i śmiejąc się na zmianę. Cały czas też dzielił nas niewielki dystans. Jednak żadne z nas zdawało się tego nie zauważać. Drzyzga był cholernie inteligenty i przy tym zabawny. Może nie był jakoś bardzo wygadany ale miał co powiedzieć. Mówił mądrze, miał jasno określenie cele i zdanie na tematy, które go interesują. Nie udawał jednak, że wie wszystko. Jeżeli zaczynałam jakiś temat ze studiów, który mógł odnieść się do codziennego życia a on nie miał o nim pojęcia, po prostu mi o tym mówił i prosił, żebym przedstawiła swoje poglądu na ten temat. Ogromnie mnie to rozczuliło. Poza tym potrafił słuchać.
- Fabian?
- Tak? - podniósł się i oparł na łokciach. Spojrzałam na jego twarz skąpaną teraz w blasku księżyca. Widząc jego jasne oczy poczułam przyjemnie ciepło gdzieś w środku ciała.
- Robi się późno. Będę się zbierać. Muszę też skontaktować się z Wiktorią.
- Rozumiem - jeśli było mu smutno nie dał tego po sobie poznać. Wstał i podał mi rękę. Chłopak podniósł swoją bluzę, na której leżeliśmy a ja sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer przyjaciółki. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci... Poczta głosowa. Przeklęłam pod nosem.
- Mógłbyś...? - spojrzałam na Fabiana i zrobiłam słodkie oczy jak kot ze Shreka.
- Jasne - uśmiechnął się i wyciągnął swój telefon. - halo? Niko? Słuchaj, stary, gdzie jesteś? - zaczęłam się modlić, żeby Wika była z nim. Nawet jeżeli coś by się stało wiedziałabym gdzie szukać - a z kim jesteś? - usłyszałam Fabiana - mhm, ok. Dobra. Rozumiem. To do jutra. Trzymaj się! - Drzyzga przesunął palcem po wyświetlaczu i schował telefon do kieszeni. Potem spojrzał na mnie.
- Chyba dziś już z nią nie pogadasz.
- Aż tak źle? - zapytałam czując jak narasta we mnie złość na przyjaciółkę.
- Nie, nie.
Fabian
- Stary... Ale jak to się z nią przespałeś?! - nerwowo chodziłem po pokoju drapiąc się po głowie. - czy Ty wiesz o niej cokolwiek?! Iza mnie zabije - wymruczałem i zwróciłem wzrok na Niko. Jego opowieść mnie zszokowała. Przespał się z nią. Jeżeli Dorczewska się o tym dowie, urwie mi głowę. Obiecałem jej, że jest dobrych w rękach. Jak się okazuje były to ręce jednego z najbardziej napalonych facetów w Rzeszowie. Przecież mogłem się tego spodziewać - Penchcev, kurwa, zabije Cię kiedyś. - Bułgar nadal milczał. Na początku nie rozumiał o co chodzi, przecież, nie pierwszy, nie ostatni raz. Dopiero kiedy wytłumaczyłem mu, że dziewczyna, z którą się przespał to najlepsza przyjaciółka Izy zrozumiał powagę sytuacji. Spuścił wzrok w dół i tak siedział dobre 15 minut kiedy ja zastanawiałem się jak zareaguje Izka. Wpadł mi nawet do głowy pomysł, żebym powiedział jej o tym sam, ale jeżeli Wiki nie ma zamiaru jej informować, to sprawa byłaby jeszcze gorsza. Nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać na jej telefon.
Po południu, kiedy Niko odsypiał nocne igraszki, wskoczyłem w dres i wyszedłem do sklepu. Kupiłem kilka podstawowych produktów w osiedlowym sklepie prowadzonym przez przemiłą panią Jadzię. Czasami zastanawiałem się czy ta kobieta ma rodzinę. Nieważne o której godzinie się w nim pojawiałem ona zawsze gdzieś tam się kręciła. A może była samotną panią z kotami?
- Dzień dobry Fabianku! - rzuciła jednocześnie kasując moje zakupy.
- Dzień dobry Pani Jadziu - uśmiechnąłem się do niej ciepło.
- Ładny dziś dzień, a to dobrze bo jadę z wnuczkiem do lasu. Muszę jeszcze szybko skoczyć do domu przygotować mu obiad, najlepiej pomidorową, którą tak lubi.... - starsza kobiet opowiadała mi o swoim dniu a ja pomyślałem tylko, że moje wątpliwości co do jej życia prywatnego, lekko się rozwiały - dwadzieścia cztery, pięćdziesiąt osiem, kochanie.
- Proszę bardzo. Reszty nie trzeba - wręczyłem jej banknot i udałem się w stronę wyjścia - do widzenia, miłego dnia - rzuciłem jeszcze na odchodne.
- Do widzenia, kochanie - usłyszałem będąc w drzwiach. Wychodząc, zamiast skierować się do domu postanowiłem zahaczyć o park. Świeże powietrze dobrze mi zrobi.
Izka
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się leniwie. Niewiele myśląc sięgnęłam na szafkę nocną po telefon jednak coś leżało na przeszkodzie. Bardziej świadomym wzrokiem spojrzałam co to było. Obok mnie, na łóżku stała taca ze śniadaniem i świeżym sokiem. Oj tak, wiedziałam czyja to sprawka. Podniosłam się i usiadłam na łóżku, po czym rozejrzałam się po pokoju. Oczywiście. Sprawczyni wczorajszego zamieszania siedziała teraz w dresach Kuby przy biurku, grzebiąc w komputerze. Zastanawiałam się jak tu jej nagadać.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytałam lekko ironicznie, ale uśmiechnęłam się widząc jak podskoczyła na krześle. Powoli zaczęła odwracać się w moją stronę.
- Wystraszyłaś mnie - mruknęła oburzona, jednak po chwili chyba sama zaczęła tego żałować.
- Wiesz kochanie... Jak Kuba Bogu...
- Izka. Proszę Cię - szepnęła zbliżając się do mojego łóżka - zrobiłam Ci piękne śniadanko. Sok świeży, wyciskany! - chwilę jeszcze udałam oburzoną, zjadłam śniadanie i odwróciłam się w stronę przyjaciółki uśmiechając się.
- Pyszne - powiedziałam cicho.
- Izuniu, przepraszam... - zaczęła ale szybko jej przerwałam.
- No choć tutaj! - Wiktoria w tempie antylopy ściganej przez głodnego lwa wskoczyła pod kołdrę sadowiąc się obok mnie i przytulając do mojej piersi - opowiadaj - poprawiłam się na łóżku i zachęciłam ją do mówienia. Po prostu widziałam te tańczące w oczach iskierki i wiedziałam o czym będzie ta opowieść... Dobrze, że wzięłam numer telefony Drzyzgi. Będę miała komu dać niezły opierdal. Oj wpakował się przystojniaczek. Wpadł po uszy.
Ja zresztą też...
_______________________________
Okej. Nie tak miało to być. Miało być dłuższe. Przepraszam. Wybaczcie mi... Jednak wakacje wybiły mnie z rytmu. Jutro też wraca mój chłopak z Anglii. Kochane, nie widziałam go 2,5 miesiąca więc.... dajcie mi się nim nacieszyć! <3 a wena wróci. Obiecuję. W końcu wraca moja motywacja :) mam pomysł na to opowidanie. Więc będę tworzyć ale gdzies w zakamarkach telefony trzymając moje szczęscie za rękę wygrzewając się na słońcu :) Ale w następnym tygodniu powinien pojawić się nowy rozdział. Chyba, że nie chcecie.
Chcecie? ;)
Wasza Ivy! (wciąż nieopalona :()
Wasza Ivy! (wciąż nieopalona :()
Fabian w opałach, oj będzie się działo :) i Niko też po łbie oberwie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział 8,o!
Tymczasem zapraszam do mnie.
Uhuhu! Fabian ma kłopoty! :D
OdpowiedzUsuńNo wiadomo, że chcemy rozdział! Inaczej być nie może :D Ciekawa jestem czy między Wiktorią a Penchcevem będzie coś większego :) Do następnego! ❤