poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 9. Czyli to nie tak jak myślisz

Fabian

Stałem pod domem Izy jeszcze długo po tym jak zniknęła za drzwiami, obdarowując mnie ostatni raz tym swoim pięknym uśmiechem. Nie wiedziałem co dokładnie czuje. Wiedziałem, że Iza jest kobietą, która strasznie mi się spodobała. Była dojrzała a jednocześnie taka dziewczęca, swobodna. Wyczułem, że jest osobą wrażliwą. Można to wywnioskować ze sposobu w jaki mówiła o swoijej rodzinie i przyjaciołach. I do tego jej wygląd... Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Wyciągnąłem sprzęt z kieszeni i przesunąłem palcem po ekranie.
- Cześć tato - rzuciłem do słuchawki jednocześnie ruszając się z miejsca i kierując w stronę domu. 
- Cześć synu. Jak się czujesz? - usłyszałem głos zatroskanego ojca. 
- W porządku. Wracam do domu. Co u Was? 
- Dobrze, dobrze. Tomek z Gosią przyjeżdżają na weekend i tak myślałem z mamą, że też wpadniesz.
- Jasne, nie ma sprawy tatku. 
- To dobrze. Dobrze. Muszę kończyć. Mama mnie woła, robi pierogi - powiedział tata a ja niemal widziałem jego zmordowaną minę. Kuchnia to zdecydowanie nie był jego teren. Zaśmiałem się.
- Jasne, ucałuj mamę, do zobaczenia - rzuciłem i rozłączyłem się. 

Dziesięć minut później byłem już pod swoim blokiem. Wszedłem po cichu do mieszkania i zrzuciłem buty w przedpokoju. Skierowałem się prosto pod prysznic. Zdjąłem brudne ciuchy i niechlujnie włożyłem do kosza na brudną bieliznę a sam wpakowałem się do wanny, którą wcześniej napełniłem gorącą wodą, do której dorzuciłem niebieską sól, którą dostałem od babci na urodziny. Niwiele myśląc zanurzyłem się cały w gorącej wodzie licząc jak długo jestem w stanie wstrzymywać oddech. Jednak nie potrafiłem się na tym skupić. Cały czas miałem przed oczami te kolorowe tęczówki i długie włosy. Wynurzyłem się i leżałem tak jeszcze bezczynnie jakiś czas. Dopiero po tej chwili umyłem dokładnie całe swoje ciało. 

Wychodząc z łazienki owinąłem się w ciepły szlafrok i z laptopem pod pachą powędrowałem do kuchni. Położyłem sprzęt na blacie i uruchomiłem go. Lapek zabuczał cicho i załączył. Zdecydowanie muszę pomyśleć o wymianie sprzętu. Kiedy mój staruszek dochodził do siebie otworzyłem lodówkę, wyjąłem z niej podstawowe produkty i wstawiłem wodę. Zanim zacząłem przygotowywać kolacje pośpiesznie włączyłem facebooka i zalogowałem się, po czym wróciłem do mojego żarcia. Po zaparzeniu herbaty wróciłem na krzesło i przejrzałem przelotnie portal społecznościowy. 3 wiadomości od Niko. I nic więcej. Kika zdjęć mojej byłej. Nuda. Niewiele myśląc zamknąłem laptopa, dokończyłem kolacje i dopiłem herbatę. W sypiali po ubraniu bokserek rzuciłem się na łóżko i wspominając dziewczynę, w której byłem zakochany po uszy odpłynąłem w objęcia Morfeusza. 


Izka


- Oszaleliście?! - wydarłam się widziąc dwie postacie w moim łóżku - w moim łóżku?! W mojej pościeli?! - krzyknęłam jeszcze bardziej zirytowana - Jesteście okropni! Ohydni! Wynocha mi stąd! - Wika i Kuba parzyli na mnie swoimi przestraszonymi, dużymi gałami. Miałam ochotę ich pozabijać. 
- Izka, ale czekaj - zaczęła Wika - my Ci wszystko wyjaśnimy... - spojrzałam tylko posępnie na moją przyjaciółkę i wyszłam trzaskając drzwiami.
- Ubierzcie się! - krzyknęłam i poszłam do kuchni. Nastawiłam wodę, wrzuciłam torebkę mięty do kubka i usiadłam przy stole z podkulonymi nogami. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Nie tyle było mi przykro, że stało się to, co się stało ale zabolało mnie to, że oboje to przede mną ukrywali. Niewiele myśląc wyłączyłam gaz, naciągnęłam trampki i wyszłam na dwór. 


Ostatnie promienie słońca pieściły moje ciało. Założyłam na nos przeciwsłoneczne okulary. Nogi poniosły mnie do parku. Usiadłam na najbardziej wysuniętej na południe ławce i zamknęłam oczy. Tęskniłam za domem. Wiedziałam, że od nowego roku otwierają w Rzeszowie kierunek lekarski ale nie wiedziałam jeszcze czy z tego skorzystam. Wiele energii i poświęcenia kosztowało mnie dostanie się do Krakowa. Nigdy też nie wiadomo czy później ewentualnie dałabym rade tam wrócić. Poza tym... Bliżej moich ukochanych górach. Tak dawno już nie byłam w Tatrach. Obiecałam sobie, że musi się to zmienić. I w głowie powoli rysowały mi się konkretne plany wyjazdu. Samotnie? przez chwilę brałam to pod uwagę, ale w Tatry zawsze mam towarzysza. Byłam pewna, ze mi nie odmówi. Zalicze tylko ostatnie egzaminy i postawie to przed faktem dokonanym... Chyba mi wybaczy. Biorąc ostatnie głębsze wdechy poczułam burczenie w brzuchu - najwyższy czas, żeby wracać.

Wieczorem w milczeniu spakowałyśmy z Wiką walizki i pojechałyśmy na pociąg. Kuby już nie spotkałam. Albo wyszedł albo zaszył się w swoim pokoju nie wystawiając z niego nosa. Tata odstawił nad na pociąg, ucałował jak dwie rodzone córki - tak zawsze tak Wikę traktował i wcisnął nam ostatnie słoiki od mamy. Kątem oka widziałam jak przyjaciółka zerka na mnie niepewnie. 
- No nie znęcaj się już tak nade mną - rzuciła się na mnie Wika kiedy już byłyśmy w pociągu - no Izka. Przepraszam Cię bardzo, ale proszę Cię. Dobrze wiem, że umierasz z ciekawości! - no dobra. Tu mnie miała skubana. Tak naprawdę od samego początku nie mogłam wytrzymać z ciekawości i tylko czekałam aż ją napade. 
- No dobra to mów! - wybuchnęłam i przytuliłam przyjaciółkę. I tak przez całą drogę do Krakowa słuchałam jaki mój brat jest cudowny, kochany, uroczy, czuły i jak bardzo nie wiedzieli jak mieli mi to powiedzieć. 
- Nie wiedzieliśmy czy będziesz się czuła urażona. W końcu brat i najlepsza przyjaciółka. Czy to nie zdrada? - spojrzała na mnie tymi dużymi ślepiami, które tyle o mnie wiedziały.
- Głupku. Zdradą jest to, że to przede mnie ukrywaliście. 
- A co z Kubą? 
- Jak to co z Kubą? Nic z Kubą, ale moja droga ja mam lepsze pytanie. Co z tym Bułgarem?


Fabian 

Chyba powinieniem przyzwyczajać się do tego, ze Niko staje się moim budzikiem. Nie wiem czy on ma zaburzony cykl biologiczny czy jaki jest jego problem ale nie przejmuje się, że normalni ludzie o godzinie 5 rano śpią bo chcą odpocząć. Uciążliwe dobijanie się do drzwi i jęczenie mojego ciemnego kolegi zagłuszało nawet nucenie pod nosem. Rada była jedna... Musiałem wstać. Poczłapałem więc do drzwi i niechętnie przekręciłem wszystkie zamki. Obmyślałem plan jak tu go opierdzielić i dać mu kazanie, że JA, JA FABIAN DRZYZGA w nocy ŚPIĘ, jak każdy normalny człowiek, kiedy Penchev wpadł do mojego mieszkania trzaskając za sobą drzwiami, by chwilę później złapać mnie za ramiona i trząsać jak małą dziewczynką. 
- Niko, kurwa. Uspokój się! - wrzasnąłem i dopiero kiedy napiąłem mięśnie, kumpel spojrzał na mnie przytomniej. 
- Wika - wykrztusił tylko i mijając mnie poszedł do kuchni. Zaskoczony stałem tak chwilę po czym poszedłem za nim. 
- Co Wika? I czego szukasz w mojej lodówce? - gdy się odwrócił zobaczyłem butelkę piwa w jego ręce. - oddaj mi to, mamy rano trening - wyciągnąłem szklanką butelkę z jego rąk i podałem mu sok pomarańczowy. - no stary mów co z tą brunetką. 
- Dzwoniłem do niej wczoraj- zaczął po czym znowu się zawiesił. 
- No? - zachęciłem go do rozmowy jednocześnie parząc sobie mocną kawę. Wiedziałem, że przed treningiem spać już nie pójdę. 
- Co no? No i dzwonie do niej! Pod ten numer. Do Wiki. Do miej pięknej Wiki. A tam! - i znowu zacinka. Po tych słowach byłam już totalnie pewny, że on zwariował, mu mózg mu padło, czegoś mu dosypała, albo dostał porządnie w łeb. - a tam odbiera jakich chłopak... - skończył i zaczął prawie beczeć ale zdążyłem przyłożyć mu w twarz.
- Stary, ogarnij się. Nie zachowuj się jak histeryczka. Może brat? Przyjaciel? Ojciec? Może zły numer? 
- Nie... Słyszałem ją w tle. To był jej chłopak. - dokończył a ja wiedziałem, że znowu muszę pogadać z Izką. Ale teraz role nieco się odwrócą.... I wtedy uznałem, że nie ma na co czekać. 


Izka 

Wieczorem wszystko miałyśmy już obgadane. Wyciągnęłam z niej wszystkie szczegóły jakie tylko było można i wróciłam do swojego pokoju. Przypomniało mi się, co planowałam na porannym spacerze więc szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mojego przyjaciela. 
- Cześć Bartek - rzuciłam i rozkoszowałam się męskim głosem płynącym w drugiej strony. 
- Cześć Izka, słoneczko.
- Jesteś w Krakowie?
- Jestem, jestem.
- To wpadaj, póki czas. Aha i weź mapy! Jedziemy na wycieczkę. - więcej mówić mu nie musiałam, pod tym względem rozumieliśmy się bez słów. Wstałam i poszłam do łazienki trochę się odświeżyć po czym uprzątnęłam pokój. Dawno nikt mnie nie odwiedzał. Niecałą godzinę później przed moimi drzwiami stał mój przyjaciel z butelką wina i czteropakiem piwa. 
- No cześć. Widzę, że przygotowujesz grubszą imprezę - powiedziałam muskając jego policzek i odbierając od niego wino.
- Z tobą nigdy nie można się dogadać co do trasy a więc do będzie dłuuugaa noc - zaakcentował dwa ostatnie słowa i mrugnął do mnie za co został ukarany bolesnym kuksańcem w bok. 

Trzy godziny później, po owocnej, wyczerpującej pracy pełnej dyskusji mieliśmy ustalony cały plan wycieczki. Asortyment alkoholu zmalał do ostatniej butelki perły więc uznałam, że czas na kąpiel i wskoczenie w wygodną piżamkę.
- To ty idź do łazienki a ja tu posprzątam - zaproponował Bartek.
- Zostaw, poradzę sobie, późno już. 
- Zaraz będę się zbierał. 
- Jesteś pewny? Mamy śpiwory na stanie. 
- Jesteś aniołem, ale nie. Idź już do tej łazienki - powiedział i pocałował mnie w policzek. Poczłapałam więc do łazienki. Ściągnełam ubrania i stanęłam pod prysznicem. Moje myśli mimowolnie powędrowały do przystojnego bruneta i właśnie wtedy przypomniało mi się, że miałam do niego napisać. Wychodząc spod prysznica owinęłam się ręcznikiem i pewna, że Bartka już nie ma poszłam do pokoju. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam mojego przyjaciela śpiącego na moim łóżku. Wróciłam więc do łazienki, przebrałam się w piżamę. Dotarło do mnie, że mój telefon jest rozładowany a nie chce teraz budzić wielkoluda szukając ładowarki zostawiłam więc do na rano. Teraz czekał mnie większy dylemat. Co zrobić? Mogłam albo zacząć wojować z szafą i szukać spiwora albo owinąć się szczelnie kocem i położyć na łóżku. Moje lenistwo i znużenie wygrało więc łapiąc najcieplejszy koc jaki miałam poszłam położyć się obok chrapiącego niemiłosiernie Bartka. Aż dziw, że nie budzi sam siebie...  

Rano obudzil mnie głos Wiktori i ciche pukanie. Zanim uświadomiłam sobie co do mnie mówi poczułam jak ktoś mnie obejmuje, nie bardzo wtedy wiedziałam kto. Jednak bardzo szybko zaczęłam łączyć wątki kiedy zobaczyłam w drzwiach minę Fabiana, który chwilę potem obraca się na pięcie. Jak porażona wyskoczyłam z łóżka biegnąc za siatkarzem i krzycząc
- Ale Fabian! To nie tak jak myślisz!



______________________
To się porobiło. Czy Bartek będzie kimś znaczącym? :) Powoli wracam, ale wybaczcie... MATURA :)
Enjoy!
~Wasza Ivy <3

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, mam nadzieje ze Fabian da wyjaśnić wszystko izie i będą wkoncu oficjalnie razem. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, :-* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Halo halo kiedy nowy? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi powiedzieć! #matura #biolchem :c ale mam ferie, więc może w tym tygodniu znajde chwilę!

      Usuń
  3. Serdecznie zapraszam :)
    "Czasem to co nas zabija jest tym, co daje nam życie"
    http://pokusa-ktora-zabila.blogspot.com/
    Bohaterowie: Antonina W., Artur Szalpuk
    Opis: Dziewczyna zniszczona przez rodzinę, zapomniana przez świat, zepsuta przez nałóg postanawia po wyjściu z odwyku zniknąć i pogrążyć się w całkowitej destrukcji. Nie dla niej były zasady, nie dla niej dążenia do ideału. Jednak przez jedno wyjście do klubu i spędzenie nocy z obcym facetem zmienia się wszystko. Los chciał na zawsze spleść losy ich obojga mimo, że samo żywią do siebie jedynie nienawiść. Bohaterka zachodzi w ciążę i wszystko musi się zmienić. Zrezygnuje ze swojego życia? A może pozbędzie się dziecka? Czy siatkarz jej na to pozwoli?

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nigdy nie piszę komentarzy, ale stwierdziłam, że mogę zrobić wyjątek ;)
    Historia bardzo mi się podoba. Ciekawie ciągniesz akcje i nigdy nie wiem czego mogę się spodziewać. Teraz czekam na kolejny rozdział bo dzisiaj pochłonęłam całe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Halo halo będzie tu coś? Czekam, czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dalej czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń