niedziela, 28 czerwca 2015

Prolog

Nie wiem ile razy jeszcze będę musiał im tłumaczyć, że to iż mam 24 lata nie oznacza, że muszę się już zaraz żenić. Czy chodzi tylko o to żeby, cholera, spłodzić potomka? Mam przecież brata. A on już się tym zajął. Życie na walizkach nie jest łatwe. I dziwne bo mój ojciec dobrze o tym wie. I mi będzie ciężko i jej. Po przecież nie będzie mogła wszędzie i zawsze ze mną latać. A jak zachce mi się grać w Rosji? No jeszcze nic. We Włoszech? To też da się przeżyć. Ale w Chinach? Nie to, że zakładam, że kiedykolwiek taka sytuacja będzie miała miejsce no ale jeśli... Stałem tak jak głupek na środku boiska. Dopiero kiedy oberwałem piłką ocknąłem się. 
- Hej! Młody! Ostatni mecz przed przerwą świąteczną a co ty wyprawiasz?! - zobaczyłem za linią swojego trenera żywo gestykulującego. Zastanawiam się nad sensem życia - pomyślałem ale zamiast powiedzieć to na głos tylko pokiwałem głową. Miał rację. Postarałem się więc skupić. Ostatni mecz. Ostatnie piłki. W najgorszym razie potrwa to 3 godziny. Nie więcej. I później tylko się zapakuje do samochodu, bo walizki przygotowałem oczywiście już wcześniej, i pojade do rodziny do Wrocławia. Taty na meczu dziś nie ma więc może już tam są. Albo dopiero wyjeżdżają z Warszawy. Chociaż ten scenariusz jest mało prawdopodbny. Zawsze oglądali moje mecze. Czasami tego żałowałem bo często dostawałem niezły opieprz za swoją postawę. Kolejną falę rozmyślań przerwała mi lecąca piłka. I tak przez kolejne dwie godziny byłem maksymalnie skupiony. Szybkie 2:0. I w ostatnim, trzecim secie, nie zapowiadało się na to, że przegramy. Wysokie prowadzenie i piłka setowa. Wystarczyło porządnie wystawić. I wtedy ją zobaczyłem. Jej lekko pofalowane włosy opadające za plecy, szczupłą sylwetkę w rzeszowskiej koszulce i ten zabójczy uśmiech. Była tak blisko a jednocześnie tak daleko. Zdawała się we mnie wpatrywać. I oczywiście konsekwencje były wiadome. Wystawiłem na podwójny blok do prawej strony chociaż chwilę wcześniej sygnalizowałem grę przez środek a przyjęcie było dobre. Gdyby nie fakt, że mój kolega mimo wszystko sobie z tym poradził musiałbym teraz skupić się jeszcze bardziej i mecz mógłby się przeciągnąć. Po ostatnim gwizdku zamiast cieszyć się z kolegami pobiegłem żeby ją złapać. Ale zniknęła. I podjąłem decyzję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz