poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 6. Czyli już mi nie uciekniesz.

Izka

- Czy Ty naprawdę musisz wszystko robić po swojemu?! - wydarłam się na mojego brata, chodząc nerwowo po pokoju. W jego oczach nagle pojawiło się zdziwienie i przerażenie jednocześnie wywołane moim wybuchem. Mój brat bardzo rzadko widzi mnie w takim stanie. - Przepraszam za nią?! Od razu na wstępie musiałeś mu wygadać, że jestem Twoją siostrą? Nie tak się umawialiśmy! - byłam wściekła. Nie taka była umowa. Miał go poznać. Wybadać. Sprawdzić jakie z niego ziółko. A teraz, kiedy wie, że jestem jego siostrą już jest na spalonej pozycji. - Kuba, czy faceci naprawdę nie potrafią używać mózgu?! - rzucałam dalej zirytowana.
- Izka, uspokój się wreszcie! Czemu Ty wszystko odbierasz jako atak?! Dziewczyno, jesteś dorosła, ogarnij się! Miałem się z nim zakumplować, udawać, że nie znam dziewczyny, która wyraźnie wpadła mu w oko i sprzedawać Tobie wszystkie informacje? A gdyby się dowiedział? Przemyślałaś, jakie mogą być tego konsekwencje? Straciłby zaufanie i do mnie i do Ciebie. A tak naprawdę ja nawet go w ogóle nie znam. Jeszcze. Ty zresztą też nie. Więc przestań na mnie wrzeszczeć - rzucił urażony. Faktycznie miał racje. Nie do końca przemyślałam ten plan i nie wiem co dokładnie chciałabym osiągnąć - jesteś już dużą dziewczynką. Poza tym to Ty mu spieprzasz za każdym razem. A teraz wciągasz w to mnie - ciągnął dalej swój wywód. Minę miał bardzo nietęgą - albo chcesz go poznać, wyjaśnić to co między wami zaszło, albo daj sobie spokój. Okej? - zapytał a ja tylko kiwnęłam głową. Kuba, który zawsze stał po mojej stronie teraz po prostu na mnie nawrzeszczał. Wiedziałam, że miał rację ale nie potrafiłam mu tego przyznać. Spojrzał jeszcze krótko w moją stronę, wyminął mnie i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami trochę za mocno. A ja jak mała dziewczynka rzuciłam się na łóżko. Było mi przykro. Poczułam jak po policzkach spływają mi dwie słone krople. Co ja właściwe robię? Bawię się z nim w kotka i myszkę? Ja mogę wszystko a on nic. To nie było fair z mojej strony. Ale też nie powinien mnie wtedy całować. Nie to, że mi się to nie podobało. Ale nie powinien. Nie wtedy. Nie potrafiłam określić moich uczuć. Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się "nagle". Wiedziałam, że muszę przestać żyć przeszłością. Zamknąć pewne drzwi i otworzyć się na nowe doświadczenia. Inaczej nie dam rady normalnie funkcjonować. Nie chciałam cały czas uciekać. Ja też potrzebowałam stabilizacji. Czegoś, czego będę pewna. 

Chwilę później podniosłam się z łóżka, wytarłam łzy i zaczęłam się pakować. Za kilka godzin miałam pociąg do Krakowa. Gdybym się na niego spóźniła oznaczałoby to samotne podróże nocnymi pociągami a na tym mi nie zależało. Poza tym chciałam jeszcze dziś pogadać z moją przyjaciółką. Otworzyłam szafę i zaczęłam ją przeglądać. Szybko wrzuciłam do walizki kilka bluzek i jeansy. Rzuciłam okiem na szafę. Czarne, białe, czarne, białe, białe, czarne, jeans. Kolorowe rzeczy w mojej garderobie stanowiły odsetek poniżej 5 procent. Myślami powędrowałam do szafy mojej siostry za ścianą. Zaśmiałam się w duchu i poszłam do łazienki po kosmetyczkę. Gdy wróciłam wyciągnęłam z biurka jeszcze kilka książek i niezgrabnie upchnęłam je do plecaka. Właśnie wtedy rozległ się dźwięk mojego telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz, przeciągnęłam po nim palcem i przyłożyłam telefon do ucha. 
- Halo? 
- No cześć piękna. O której dziś będziesz? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. 
- Za 4 godziny powinnam być na miejscu. 
- Ok, weź jakiś ładny ciuch pójdziemy do klubu - rzuciła entuzjastycznie i wiedząc, że będę chciała się wymigać rozłączyła się zanim zdążyłam jej odpowiedzieć. Odłożyłam telefon na biurko i ciężko westchnęłam. Naprawdę nie miałam dziś ochoty na szalony rajd po klubach ale z drugiej strony to była szansa żebym chociaż trochę się rozerwała. Zrezygnowana ponownie ruszyłam do szafy poszukując czegoś odpowiedniego na wieczór. 


Fabian 


Z treningu pojechałem prosto do domu, żeby ogarnąć syf zostawiony rano. Niko zaoferował, ze wstąpi po drodze do monopolowego po alkohol i zamówić pizzę, więc miałem sporo czasu. Jednak gdy wszedłem do mieszkania nadal targały mną sprzeczne uczucia. Dlaczego poznałem go akurat teraz? Na ostatnim treningu? Pierwsze co przyszło mi do głowy to wyciągnięcie numeru od trenera ale szybko odsunąłem od siebie ten pomysł. Musiałbym jakoś uargumentować prośbę i co bym wtedy powiedział? To brat dziewczyny, za którą szaleje choć nawet jej nie znam i widząc ją czwarty raz w życiu zachłannie wpiłem się jej w usta żeby chwilę później dać jej uciec? To brzmi jak jakiś słaby romans. Chociaż nie. Brakuje szczęśliwego zakończenia. Więc pomysł z wyciągnięciem numeru telefonu odpada. Dostałem powołanie do kadry na tegoroczną ligę światową. Za dwa tygodnie powinienem stawić się w Spale. A do tego czasu ani jednego treningu! Mogłem jedynie liczyć na cud spotkania jej na ulicy. Ale tego byłoby już chyba za wiele. Obawiałam się też konsekwencji tego co zrobiłem na meczu. Widziałem kilka obiektywów skierowanych w moją, a raczej naszą stronę. Nie wchodziłem na żadne portale społecznościowe obawiając się tych zdjęć. I pytań... Tak, pytań obawiałem się najbardziej. Pocieszałem się tylko myślą, że nie zadzwonili do mnie jeszcze w tej sprawie rodzice, brat ani żaden z kumpli o tym nie wspomniał. A to oznaczało tylko jedno - nikt tych zdjęć nie widział. Jeszcze. Zbierając porozrzucane po mieszkaniu ciuchy modliłem się aby pojawiły się one tylko na jakiś portalach dla hotek. Ale prędzej czy później to i tak wyjdzie Fabianie. I dobrze o tym wiesz - powiedziałem sam do siebie. Na szczęście moje udręki przerwał dzwonek domofonu.
- Tak?
- Alkohol, pizza i gorące laski! Dobry adres? - usłyszałem głos rozweselonego Bułgara.
- Dobry - rzuciłem radośnie i wpuściłem go do środka. Kilka sekund później był już pod moimi drzwiami - a gdzie te gorące laski? - zapytałem robiąc udawaną, smutną minę. 
- Czuje się urażony  - rzucił i zalotnie zatrzepotał rzęsami - czy ja Ci już nie wystarczam? - zrobił oburzoną minę. Chwilę później pokładaliśmy się ze śmiechu. 

- I co stary? - rzucił Niko i spojrzał na mnie odrywając oczy od telewizora, w którym leciał właśnie Fight Club. 
- Co? - zapytałem nawet na niego nie spoglądając. 
- Co z tą dziewczyną? 
- Izą?
- No właśnie! - Bułgar klasnął w dłonie.
- A no nic. Nie wiem. Wiesz, że jeden z tych nowych stażystów to jej brat? - rzuciłem jakby od niechcenia.
- Co?! - zerwał się z kanapy i głośno coś krzyczał. Dopiero po mojej zdziwionej minie uświadomił sobie, że krzyczy w swoim ojczystym języku. - Ekhem. Jak to, kurwa, się stało, że jeszcze nie masz jej numeru?! Na głowę upadłeś? - wyraźnie na mnie nawrzeszczał. Gdy się trochę uspokoił, przekazałem mu swoje obawy. Bo chwili namysłu przyznał mi rację. 
- Wiesz co... - zaczął Penchev wyłączając telewizor.
- No co Ty robisz?!
- Ubieraj się. Nie, żadnego marudzenia. No ubieraj się - ponaglił widząc, że nie przyjąłem entuzjastycznie jego pomysłu - Idziemy na miasto - siłą ściągnął mnie z kanapy i wepchnął do łazienki. Czasem zastanawiałem się co ja bym bez niego zrobił. 


Izka


Mama jak to mama, nie wypuści z domu bez jedzenia. Lubiłam takie soboty kiedy mogę leniuchować nie zważając na konsekwencje. Wszystkie egzaminy miałam zaliczone więc teraz prześlizgnąć się do końca, zaliczyć sesje i zacząć wakacje. Od godziny byłam spakowana, siedziałam więc grzecznie w kuchni konsumując placek drożdżowy kiedy mój telefon zadzwonił. Patrząc na wyświetlacz nieźle się zdziwiłam.
- Co tam? - zapytała mama widząc moją reakcje. 
- Wiki - rzuciłam, wzruszyłam ramionami i odebrałam połączenie - Halo? 
- Izka?! Gdzie jesteś!? Co robisz?! - krzyczała niemiłosiernie sapiąc od słuchawki.
- W domu. Jem - odpowiedziałam zdezorientowana.
- Nie wychodź! To znaczy ja będę za godzinę u Ciebie! Jestem w pociągu. Zmiana planów! Dziś balujemy w Rzeszowie! - wykrzyknęła i jak to miała w zwyczaju rozłączyła się. 
- Ona jest chora psychicznie, mamo - powiedziałam do rodzicielki a ta tylko zaczęła się śmiać. - Zrobię wam później kolacje. - powiedziała cicho i wyszła z kuchni. Niewzruszona tym faktem dokończyłam jeść placek i podniosłam się z krzesła. Niechętnie złapałam walizkę i poczłapałam do pokoju. Otworzyłam laptopa i odwołałam rezerwacje biletu. Ma szczęście, że nigdy nie kupuję go wcześniej, inaczej nie zważając na jej chore decyzje wróciłabym do Krakowa. Zrobiłam mały przegląd walizki, wyrzucając z niej to co na pewno nie przyda mi się w tygodniu w naszym małym mieszkaniu. Zdecydowanie do takich rzeczy zaliczały się szpilki i krótkie sukienki. Odwiesiłam je do dużej garderoby. Wyciągnęłam jeszcze kosmetyki i zamykając walizkę, ponownie odstawiłam ją w kąt. Jutro zamiast wstawać godzinę wcześniej żeby spakować walizkę będę mogła leniuchować w najwygodniejszym łóżku na świecie.

Półtorej godziny później mój sen przerwał dzwonek telefonu.
- Halo? - zapytałam zaspanym głosem.
- Stoję na dworcu... - usłyszałam zimny głoś przyjaciółki. Poderwałam się na nogi jak poparzona i wybiegłam z pokoju. 
- Wiem, kochanie - rzuciłam, starając się, żeby mój głos brzmiał naturalnie - Kuba zaraz po Ciebie będzie - uśmiechnęłam się lekko jak gdyby mogła to zobaczyć.
- Mhm - mruknęła tylko i rozłączyła się. W tej samej chwili skarciłam się w myślach, że nie nastawiłam budzika. Ba. Nawet nie planowałam, że zasnę. Przebiegam przez całe piętro naszego domu i dotarłam do drzwi pokoju brata. Już chciałam zapukać kiedy przypomniałam sobie naszą dzisiejszą rozmowę. Nie bardzo wiedziałam, czy mogę go teraz tak po prostu prosić o przysługę. Rozważyłam jeszcze opcje poproszenia taty ale szybko odrzuciłam ten pomysł. Chwilę jeszcze biłam się z myślami po czym zapukałam do pokoju. Odpowiedziała mi głucha cisza. Nie ma go? Pomyślałam i wyraźnie się przeraziłam. Weszłam do pokoju i niestety moje obawy się potwierdziły. Teraz będę musiała się tłumaczyć ze spóźnienia i z tego dlaczego to właśnie ja przyjechałam po moją przyjaciółkę. Szybko wróciłam do swojego pokoju z szafy wygrzebałam trampki i zbiegłam na dół. Zarzuciłam na siebie bluzę wiszącą w przedpokoju i już chciałam chwytać za kluczyki gdy dotarł do mnie kolejny przykry fakt. 
- Mamoooooooooo! Gdzie są kluczyki?! - darłam się niemiłosiernie. Chwilę później moja rodzicielka była już przy mnie.
- Kuba zabrał. - odparła jak gdyby nigdy nic.
- Jak to zabrał? Ale mamo. One są mi potrzebne. Teraz! A tata? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Nie ma go. Jest z dzieciakami na basenie. - Kurwa. Zaklęłam w myślach. - a po co ci teraz samochód? - była wyraźnie zaciekawiona.
- Muszę jechać po - nie dokończyłam bo własnie wtedy usłyszałam głos mojej przyjaciółki i brata w przedpokoju. Spojrzałam na mamę i obrzuciłam ją piorunującym spojrzeniem a ona tylko zaczęła się śmiać. 
- Masz szczęście - powiedziała patrząc na mnie spode łba i poleciała przywitać się do mojej mamy już cała w skowronkach. W tej chwili podszedł do mnie Kuba.
- Nie ma za co - na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech.
- Kuba ja... - zaczęłam
- Wybaczę. Pod warunkiem - spojrzałam na niego z zaciekawioną miną - Idę dziś z wami - rzucił i pobiegł na górę. Wzniosłam tylko oczy do nieba i prosiłam Boga żeby nie wyszło z tego jakieś bagno. Niewiele myśląc złapałam Wikę za rękę i pociągnęłam go pokoju. Jeżeli chciała gdzieś wyjść to musiałyśmy zacząć się szykować. 

W pokoju Wika trajkotała jak  najęta o tym jaki to bufon i dupek z tego Bartka, że ona nie rozumie jak tego można nie zauważyć, przecież ma to wypisane na czole. Ciągnęła swój monolog a ja w tym czasie zdążyłam ułożyć włosy i zrobić mocniejszy niż zazwyczaj makijaż. Jednym uchem słuchając jak moja przyjaciółka opowiada o ich nocy spędzonej razem wychyliłam głowę z szafy.
- Spałaś z nim? - skrzywiłam się.
- Oh, ale Ty masz problem - fuknęła ale za kilka sekund nadawała dalej. Beznamiętnie wzruszyłam ramionami i wróciłam do szukania sukienki. Zdecydowałam się na klasyczną mała czarną i srebrne szpilki. Wyciągnęłam ubrania i położyłam je na łóżko. Przegrzebałam jeszcze kilka szafek i wyciągnęłam duży srebrny naszyjnik. 
- Także kochana, ja dziś wyrywam! - moja przyjaciółka spojrzała na mnie - noooo Izka! Ubieraj się będziesz wyglądać czadowo!
- Dzięki. Ty też - obrzuciłam spojrzeniem Wikę. Miała na sobie Czarną, zwiewną koszulę, którą wpuściła w krótką cekinową miniówkę. 
- Mam dość Krakowa. Potrzebny mi oddech. Rzeszów będzie odpowiedni - mrugnęła do mnie okiem a mi powoli poprawiał się humor. 

Kilkanaście minut później byłyśmy gotowe do wyjścia. Wika poszła po Kubę a ja korzystając z ostatniej chwili spryskałam się nowymi, mocnymi perfumami. Przejrzałam się w lustrze. Byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Zgasiłam światło i wyszłam w pokoju.
- Gotowa? - zapytał Kuba uśmiechając się na mój widok.
- Gotowa - odpowiedziałam uśmiechem.
- To lecimy kochani, szybciutko! - Wika popchnęła nas w stronę drzwi. 

Trafiliśmy to jednego z najatrakcyjniejszych klubów w Rzeszowie. Nie miałam okazji zbyt często w nim bywać, ale jeżeli już byłam to miło go wspominam. Jeśli o to chodzi to jestem osobą bardzo wybredną. Odpychają mnie zalani faceci, którzy myślą tylko o tym, żeby zaciągnąć pierwszą lepszą dziewczynę do łóżka. A ja nie byłam z tych. I nigdy nie miałam zamiaru być. Wchodząc do klubu uderzyło mnie ciepło płynące z jego wnętrza. Okazało się, że mój kochany braciszek już się z kimś tutaj umówił więc zaraz po wejściu skierował się na lewo a my poszłyśmy do baru. Brak czujnych oczu Kuby w pobliżu bardzo mi odpowiadał więc nie skomentowałam jego zachowania ani słowem. Zamówiłyśmy z Wiką mocne drinki. Ta idiotka od razu zaczęła szczerzyć się do barmana. Po dwóch głębszych zakomunikowała, że nie będzie tracić czasu i idzie na parkiet. Dla mnie to było jeszcze za szybko. Zamówiłam więc kolejnego drinka, wzięłam szklane naczynie do ręki i odwróciłam się tyłem do baru. Omiotłam spojrzeniem cały klub. Wika bawiła się na parkiecie z wysokim mężczyzną o ładnej, ciemnej cerze. Nie widziałam dokładnie jego twarzy ale po ruchach zauważyłam, że trzyma się na nogach i nawet się nie chwieje. To dobrze. Jeśli cały wieczór spędzi w takim towarzystwie będę bardzo zadowolona. Postanowiłam, że nie będę dużo pić. Dziś był dzień Wiktorii więc musiałam przygotować się na ewentualność ogarniania jej do samego rana. Znalazłam miejsce w kącie i szybko się tam przemieściłam. Zanim tam dotarłam zauważyłam chłopaka, który zajął wcześniej upolowane przeze mnie miejsce. Mimo to podeszłam bliżej. 
- Ja tu chciałam usiąść - uśmiechnęłam się ciepło. A jednak. Mam szczęście. Czas naprawić błędy. Spojrzał na mnie tymi swoimi oczami. Chwilę później na usta wpłynął mu szeroki uśmiech. 
- Zmieścisz się - powiedział przesuwając się. Niewiele myśląc usiadłam obok - los znowu stawia Cię na mojej drodze. 
- Albo ciebie na mojej - spojrzałam na bruneta zalotnie. Był tak cholernie przystojny. Jeżeli nie weźmie dziś ode mnie numeru to sama mu go wepchnę. Postanowione. 
- Zatańczymy? - wyciągnął do mnie rękę. Skinęłam głową na zgodę i ruszyliśmy na parkiet. Nigdy z nikim tak dobrze mi się nie tańczyło. Fabian nie był nachalny. Po pewnym czasie poczułam jego ręce na moich biodrach. Jego delikatny dotyk, kiedy muskał moje dłonie sprawiał, że jeszcze bardziej żałowałam tego, iż nie dałam temu szansy wcześniej. Przy wolniejszym tańcu odwrócił mnie lekko w swoje stronę. Patrzyłam w jego oczy i czułam przesuwającą się dłoń Drzyzgi po moim policzku. Zanurzając ją w moje blond włosy nachylił się i swoimi ciepłymi ustami musnął moje czoło, a moje nogi mimowolnie się pode mną ugięły. 
- Obiecaj, że już nigdy mi nie uciekniesz - szepnął do mojego ucha. Odsunęłam się od niego, spojrzałam w jego oczy i wspięłam się na palce. 
- Obiecuję - powiedziałam i musnęłam jego wargi. 




________________________________
Dzień dobry. Jest i kolejny. Miał być dłuższy ale bardzo chciałam zakończyć go takim akcentem. Mogę tylko zdradzić, że w następnym rozdziale będzie ciąg dalszy tej akcji. Trochę podkręcimy temperaturkę, nie?  :)

Jesteście? Dajcie o sobie znać w komentarzu. Bo bardzo motywuje a mi motywacji teraz szczególnie potrzeba. 

Wasza Ivy <3



5 komentarzy:

  1. Tak, tak, tak! Rewelacyjny rozdział! *.*Jestem zachwycona, że spotkali się w tym klubie. Mam nadzieję, że teraz będą mieli okazję się sobą nacieszyć. A tak swoją drogą to Fabian i Iza mają wspaniałych przyjaciół! :) Już nie mogę się doczekać następnego! Buśka i weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce więcej i więcej.....:D to jest takie rewelacyjne! Mam nadzieję, że teraz pójdzie z górki Fabianowi i Izie :) czekam na następny :* Weronika ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawy rozdział 7 :) czekam z niecierpliwością!
    Tymczasem....
    Zapraszam na bloga innego niż wszystkie. Ścieżki dwojga ludzi z kosmicznie różnych światów, z innymi doświadczeniami życiowymi i innymi perspektywami krzyżują się. Ona-miliony na koncie i smutny bagaż doświadczeń. On (Nikolay Penchev)-lekkoduch, zadufany w sobie szuka swojej drogi w Polsce.

    http://wspomnienia-to-my.blogspot.com/

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nowy? Tęsknimy :* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział kiedy kolejny
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń