poniedziałek, 13 lipca 2015

Rodział 5. Czymi moment poważnej konfrontacji.

Izka


Jak powiedziałam, a raczej obiecałam, tak zrobiłam i na mecz poszłam. Kuba od rana był w wyśmienitym humorze. O 15 lekko zirytowana jego zachowaniem wstałam z kanapy w salonie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki odświeżający prysznic, nałożyłam lekki makijaż i poszłam do pokoju się ubrać. Nie było za ciepło a fakt, że pewnie będziemy wracać późno spowodował, że postawiłam na klasycznie czarne rurki i  czarne conversy. Narzuciłam na siebie jeszcze klubową koszulkę i stanęłam przed lustrem. Nieźle - pochwaliłam sama siebie i opadłam na łóżko. Sięgnęłam po laptopa i szybko przejrzałam pocztę. Nic nowego. W tej samej chwili do pokoju wpadł Kuba.
- No to co młoda? Możemy iść? - wyszczerzył się od ucha do ucha i podał mi rękę. Niechętnie podniosłam tyłek z łóżka i stanęłam na równe nogi.
- Możemy iść - powiedziałam i zlustrowałam wzrokiem jego sylwetkę - czy my zawsze musimy wyglądać tak samo? - mruknęłam widząc co ma na sobie.
- Mamy coś z bliźniaków, mimo iż jest między nami kilka lat różnicy - powiedział wciąż zadowolony a ja tylko przewróciłam oczami. 

Pół godziny później byliśmy na hali, gdzie oczywiście dołączył do nas wierny kibic Sovi - Maciek.
- Hej Izka, jak zwykle piękna - powiedział przytulając się do mnie.
- Też miło Cię widzieć Maciej - rzuciłam ledwo słyszalnie. Chwile potem oddali się z Kubą jakiejś dyskusji na temat ostatniej imprezy ale mało mnie to interesowało. Jak to było w moim zwyczaju ruszyłam w znanym mi kierunku po butelki z piciem. Przypomniało mi się wówczas co zdarzyło się ostatnim razem. Próbowałam przypomnieć sobie kiedy to dokładnie było ale po kilku minutach się poddałam. 
Wracając z dwoma butelkami pepsi i jedną butelką wody mineralnej pomyślałam, że naprawdę musiałam być wtedy głupia. Szybko wróciłam do chłopaków i zajęłam swoje stałe miejsce. 
- To jak Iza, ile obstawiasz? - zwrócił się do mnie Maciek.
- Szybkie 3:0 - puściłam mu oczko i wyciągnęłam telefon.
- Wysoko ich cenisz - rzucił - ale przeczuwam taki sam wynik. Nie słuchając go więcej zajęłam się oglądaniem treningu, zrobiłam kilka fotek i schowałam telefon do kieszeni. 
Kilka minut później rozpoczęła się prezentacja a na mojej skórze jak za każdym razem pojawiły się ciarki. Na Podpromiu zawsze atmosfera była niesamowita. Dlatego właśnie tak bardzo lubiłam przychodzić na mecze. 

Już po pierwszym secie okazało się, że razem z Maciejem nie mieliśmy racji. Resoviacy go przegrali. Na szczęście był to tylko jakiś chwilowy przestój i kolejne trzy należały do nas. Po dwóch godzinach cała hala uniosła się w okrzyku szczęścia, a ja wpatrywałam się w postać młodego rozgrywającego. Swoją drogą cholerny z niego przystojniak. Po ostatnim gwizdku wszystkich jego kolegów poniósł szał szczęścia a on jeden zastygł w bezruchu wpatrując się w coś na widowni. W moim sektorze. W moim rzędzie. Na moim miejscu. Tak zdecydowanie wpatrywał się we mnie. Chwilę potem zobaczyłam jak rusza w moją stronę jakby ukłuty szpilką. Mimowolnie powoli ruszyłam mu na przeciw. Oddychał bardzo szybko a po czole spływały mu kropelki potu. 
- Jesteś - wydusił z siebie a ja uśmiechnęłam się szczerzej.
- Pytałeś czy jeszcze kiedyś się spotkamy, więc się spotykamy. To twój szczęśliwy dzień Fabianie - powiedziałam starając się żeby zabrzmiało to spokojnie. Gdyby wiedział jak trzęsą mi się nogi gdy tak blisko mnie stoi. Patrzył głęboko w moje oczy, których tak bardzo nie lubiłam. To co stało się później było czymś w rodzaju snu na jawie. Fabian zatopił się jeszcze głębiej w moich oczach i pochylił swoją głowę. Jego oddech na mojej skórze sprawił, ze cała zadrżałam. Wspięłam się na palce przymknęłam lekko oczy i poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Był stanowczy ale jednocześnie tak delikatny. Niewiele myśląc objęłam go i odwzajemniłam pocałunek. Chwile później odsunęłam się i widząc, że kieruje się w naszą stronę inny siatkarz odwróciłam się na pięcie i odeszłam w tłum. Widziałam jego zaskoczoną minę i obiektywy dziennikarzy zwróconą w moją stronę. No to teraz się zacznie - pomyślałam.

Kuba wpadł do domu godzinę później. Pierwsze co to przybiegł do mojego pokoju.
- Izka! Cholera czy ja dobrze widziałem?! - jego mina zdradzała mniej więcej tyle, że nie wie czy ma śmiać się czy płakać - nie dość że dostałem posadę w Asseco to jeszcze moja siostra jest dziewczynę jednego z najlepszych polskich rozgrywających! - tak, teraz to już była tylko dzika radość.
- Spadaj Kuba -  mruknęłam i rzuciłam w niego poduszkę. 
- O nie, kochana - wyszczerzył zęby i runął na łóżko ledwo uchylając rękę żeby nie uderzyć mnie w głowę.
- Wywiad środowiskowy? - spojrzałam na jego minę - nie, kochany tylko nie to.... proszę.... - spróbowałam wziąć go na litość robiąc smutne, zmęczone oczy. Ani drgnął. Westchnęłam ciężko i usiadłam na łóżku krzyżując nogi. 
- Podaj mi sok - powiedziałam szykując się na długie godziny opowieści jak to się stało, że pocałował mnie Fabia Drzyzga. I wtedy też zaczęłam się zastanawiać cholera, jak to w sumie się stało?



Fabian 


Feta po wygranym meczu trwała jeszcze kilka dni po jego oficjalnym zakończeniu. Najpierw świętowałem z kolegami z klubu w mieszkaniu naszego kapitana. Swoją droga musi mieć do nas ogromne zaufanie. Chyba każdy z nas wiedział o co chodzi i po trzech dniach porządnego melanżu było stosunkowo czysto. Alkohol lał się litrami. Trzeba było odbić po takim sezonie. Ale już pierwszego dnia coś strasznie mnie uderzyło. Dziewięćdziesiąt procent klubowych kolegów była z kimś... Z żoną, narzeczoną, dziewczyną, kochanką... A ja siedziałem między nimi mając przed oczami Izę. Od czasu kiedy mi uciekła zaprzątała mi głowę, była w każdej mojej myśli, pod każdą postacią. I wciąż zadawałem sobie jedno pytanie: jak ją odnaleźć? Lotman, który widział nas wtedy szybko domyślił się o co chodzi. Usiadł obok mnie na kanapie i stuknął swoją butelką z piwem moją, do połowy pustą z której właśnie ściągałem etykietki. 
- Hej stary. Tak robią tylko kobiety - mrugnął do mnie. Widząc, że nie uzyska odpowiedzi spróbował inaczej - znajdzie się. W końcu przyjdzie. Może nie szybko ale jeszcze ją spotkasz. To nie był przypadek. 
- No nie wiem... Uciekała mi tyle razy - znowu pomyślałem o jej pięknych, zielonych oczach. 
- To, że spotkałeś ją we Wrocławiu powinno dać Ci coś do zrozumienia. Jeśli ludzie mają być razem to będą.
- Pieprzysz farmazony jakbyś czytał babskie romansidła - rzuciłem ironicznie.
- Ale co? Nie wzbudza to w Tobie nadziei? - kiwnąłem potakująco głową - no widzisz - wyszczerzył się przyjmujący - o to właśnie chodzi. A może w końcu pomożesz trochę temu szczęściu a nie tylko czekasz aż kolejny raz ześle Ci ją przed nos? 
- Co masz na myśli? - spojrzałem na niego z zainteresowaniem.
- No nie wiem. Wymyśl coś. Bystry z Ciebie chłopak - powiedział jeszcze i odszedł zostawiając mnie z niepoukładanymi myślami. A miał mi pomóc - pomyślałem. 
Godzinę później w naprawdę lekkim upojeniu alkoholowym zebrałem swoje rzeczy i podszedłem do Alka.
- Dzięki stary, naprawdę świetna impreza ale ja już będę się zwijał. Nie czuję się za dobrze - powiedział a Alek spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Nawet jeśli chciał rzucić jakąś złośliwą uwagę  - powstrzymał się.
- Pamiętaj, że gdybyś chciał pogadać to wal do mnie śmiało, Młody - uśmiechnął się i poklepał po plecach. Nie wydusiłem z siebie ani słowa. Lekko podniosłem kąciki ust i skierowałem się do wyjścia. 
- Do zobaczenia jutro.
- Nie przejmuj się tak, znajdzie się! - rzucił Achrem gdy byłem już na klatce schodowej. Zatrzasnął drzwi a ja zatrzymałem się jak wryty. Wszyscy o niej wiedzieli ale nikt nic nie powiedział. Cholera jasna o co tu chodzi. 

Zanim wróciłem do mieszkania dobrą godzinę chodziłem po mieście zastanawiając się w co ja wpadłem i jak się z tego wyplątać. Musiałem też zadać sobie pytanie czy chciałem się z tego wyplątać. Tak to było najważniejsze pytanie. Minęło pół roku od pierwszego spotkania na cmentarzu. Przez pół roku nieświadomie wracałem do niej myślami. Za każdym razem pozwalałem jej uciec. Ale nigdy nie chciałem o niej zapomnieć. Widząc ją czułem coś dziwnego. Spokój. Przywiązanie. Co ja bredzę ja jej  w ogóle nie znam! 
Wróciłem do mieszkania. Wziąłem kąpiel i zjadłem kolacje. Kilkanaście minut później leżałem już w łóżku z laptopem na kolanach. Przejrzałem pocztę, kilka interesujących mnie stron i zacząłem szukać filmu. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła druga w nocy. Mimo iż rozgrywki oficjalnie się zakończyły jutro o 12 mieliśmy trening. Niechętnie zrezygnowałem z oglądania filmu. Zamknąłem laptopa, odłożyłem go na ziemię i przewróciłem się na bok. 



Izka

- Izka. Mogę być szczery? - mój brat pierwszy raz od trzech godzin powiedział słowo. Potrząsnęłam potakująco głową. - Jesteś głupia. Nie sądziłem, że kiedyś to powiem ale... Ty nie masz mózgu dziewczyno! Jak mogłaś tak po prostu odwrócić się i sobie iść?! - tak, on już na mnie krzyczał. 
- Nie, kochanie. To Ty jesteś głupi. Niby taki bystry ale nie rozumiesz nic - uśmiechnęłam się łobuzersko. 
- A jeśli go ranisz? - brnął dalej Kuba.
- Nie ranię. 
- I co i teraz tak po prostu o nim zapomnisz?! Sezon się skończył! - słysząc jego bredzenie przewróciłam oczami i opadłam na łóżko. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam oglądać mój sufit. Walczyłam ze sobą czy powiedzieć Kubie o moim wrednym planie czy nie? A jeśli poczuje się urażony? Jeżeli pomyśli, że chce go wykorzystać? Nie. On zrozumie. Może nawet się ucieszy... Podniosłam się lekko, oparłam na łokciach i zwróciłam głowę w stronę mojego brata. 
- Nie zachowałabym się tak... - mówiłam wolno - gdybym nie dowiedziała się rano, że dostałeś staż w Asseco. - Kuba spojrzał na mnie. Już chciałam go przepraszać gdy zobaczyłam jak na jego twarzy maluje się szeroki, szczery uśmiech. 
- Ach. Mam go wybadać! - szturchnął mnie.
- Nie... Może nie do końca o to chodzi... ale...
- Iza, daj spokój. Muszę wiedzieć z kim spotyka się moja siostra, prawda? - mój brat chwilę temu zarzucił mi brak mózgu a teraz się o mnie martwił. 
- To co? - zapytałam lekko unosząc brwi.
- Możesz na mnie liczyć! - rzucił podnosząc się z łóżka. No dobra. Idę spać, jutro mam pracę - mrugnął do mnie - Pozdrów Wikę. 
- Hej! Skąd wi...
- Że będziesz do niej dzwonić? Mówiłem Ci, że mamy coś z bliźniaków! - powiedział i zamknął za sobą drzwi. Niewiele myśląc sięgnęłam po komórkę i wybrałam numer mojej najlepszej przyjaciółki. Wygodnie ułożyłam się na łóżku psychicznie przygotowując się na kolejną długą opowieść, pytania, piski i krzyki przyjaciółki.
- Halo?! - usłyszałam w słuchawce - Izka?! Mam usiąść? - gdy dotarło do mnie co powiedziała zaczęłam zastanawiać się, ile jeszcze swoich psychicznych bliźniaków spotkam....



Fabian

Nie wiem dokładnie ile czasu zajęło mi zaśnięcie ale dźwięk budzika i moje samopoczucie rano dało mi do zrozumienia, że powinienem mierzyć to w godzinach. Budzik wskazywał godzinę 10. Zarzuciłem sobie poduszkę na głowę bezdźwięcznie w nią krzycząc. Moje życie powoli wymykało mi się spod kontroli i to przez jedną drobną istotę. Zacząłem rozważać żeby nie iść dziś na trening i zostać cały dzień w łóżku ale szybko skarciłem się za ten pomysł. Po pierwsze zachowałbym się jak baba, po drugie, najgorsze, kumple zaczęliby gadać. O co to, to nie. Dźwignąłem się na ręce i chwile potem stałem już w pionie. Złapałem dresy i poszedłem do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. Po śniadaniu sprawdziłem pocztę ze smutkiem stwierdzając, że nie ma na niej nic nowego. 

Godzinę później z torbą w bagażniku wsiadałem do samochodu. Podróż na halę zajęła mi dwadzieścia minut. Nieźle - pomyślałem. Ten dzień nie zapowiadał nic nadzwyczajnego.
- Cześć Romeo! - krzyknął Igła, gdy tylko przekroczyłem próg szatni.
- Cześć stary głupku.
- Uuuuu - zawył - czyżbym nacisnął komuś na odcisk? - uśmiechnął się zalotnie szybko ruszając rzęsami.
- Odwal się - rzuciłem zgryźliwie i cisnąłem w niego butem, który właśnie zdjąłem z prawej stopy - chyba dziś zmienię pozycję na atakującego. - cała drużyna wybuchnęła śmiechem. Nawet i ja się uśmiechnąłem. A co innego mi pozostało? Za chwile byliśmy już gotowi do treningu. Złapałem za butelkę z wodą i poszedłem za chłopakami, którzy kierowali się w stronę sali. Kilka minut później powitał nas trener. Kilku z nas było już w trakcie rozgrzewki. Biegłem obok Lotmana słuchając jego żartu o głupich blondynkach kiedy zawołał nas nasz fizjoterapeuta. 
- Chłopaki jako, że dzisiaj ostatni trening chcieliśmy wam przedstawić trzech stażystów, którzy będą was przygotowywać od nowego sezonu. - przez chwilkę miałem nadzieję na jakieś ładne długonogie blondynki ale kilka sekund później skarciłem się za ten pomysł. Przed nami stało trzech młodych, wysportowanych chłopaków. Byli trochę ode mnie starsi i dość przystojni. 
- Od prawej Kuba Dorczewski, Adam Baryszewski i Filip Drąg. Będą z wami przez cały sezon co jest nowością. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie - rzucił trener i ogłosił dzień wolny. Podeszliśmy do chłopaków i należycie się z nimi przywitaliśmy. Miałem wrażenie, że jednego z nich kojarzę. Spostrzegłem też, że i on mnie bacznie obserwował. Może po prostu mnie lubi - pomyślałem nieskromnie. Podałem im rękę i skierowałem się w stronę szatni. Marzyłem teraz tylko o pizzy i dobrym filmie. 
- Niko! - wrzasnąłem do Pencheva, który wyraźnie zmartwił się perspektywą wolnego dnia - co powiesz na pizzę i piwo? - powiedziałem już nieco ciszej. Taki pomysł mógłby zostać pozytywnie przyjęty przez większą część drużyny a nie zależało mi na Igle w domu. 
- Tylko się przebiorę - wyszczerzył zęby i jak mała dziewczynka tanecznym krokiem oddalił się w stronę szatni. Uśmiechnąłem się pod nosem i poszedłem za Penchevem. 
- Hej! Fabian! - usłyszałem za sobą nieznajomy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem jak biegnie w moją stronę jeden z tych młodych stażystów. Kuba? Tak, ten najwyższy, Kuba. 
- Tak? - spojrzałem wyczekująco. Miał dziwny wyraz twarzy.
- Przepraszam za nią - rzucił.
- Słucham? - spytałem coraz bardziej zdezorientowany.
- To znaczy za Izę, moją siostrę - uśmiechnął się nieśmiało. Był w moim wzroście. Zanim dotarło do mnie co powiedział już go nie było. Szlag! Czy oni spieprzanie mają w genach?!




__________________________
Tak jest i on! Kolejny rozdział :) Teraz będą się one pojawiać średnio co tydzień - po dwóch tygodniach lenistwa trzeba wykorzystywać czas bardziej produktywnie! Zrobię też zapasy bo sierpień pęka w szwach - plany, plany, plany! 
Zapraszam do komentowania!

Wasza Ivy <3

9 komentarzy:

  1. Cudo! Rozwaliło mnie to ostatnie zdanie xD Rozdział boski i po raz kolejny nie mam się do czego przyczepić :D Przyjemnie mi się go czytało. Czekam na kolejne z wielką ciekawością.
    ~ Pozdrawiam i życzę duuużo weny ^.^
    PS. Zapraszam do siebie:
    http://kolejna-szansa.blogspot.com/
    PS nr.2 : Przepraszam za spam xdd

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział rewelacyjny! Uśmiałam się przy nim :D Mam nadzieję, że z kolejnego spotkania Izy i Fabiana wyjdzie coś ciekawego. :) Do następnego! ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział!! Bardzo dobrze się go czyta no po prostu brak słów. Do zoba czekam na następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na więcej <3 *,*
    zapraszam też do mnie ^^
    http://siatkarskieemocjesiatkarskiedylematy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam na 1:)
    http://mojwlasnylos.blogspot.com/2015/07/1i-to-jest-moment-tak-mi-sie-wydaje-w.html

    OdpowiedzUsuń
  6. 4 u Zbycha :)
    http://ukryci.blogspot.com/2015/07/4wolnosc-polega-na-tym-aby-smiao.html

    OdpowiedzUsuń